niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 13

Louis właśnie sprzątał po obiedzie gdy do jego domu zawitała Omeika. Szatyn był przygotowany na tą wizytę. Ilekroć Jesy musiała zostać dłużej w pracy, wysyłała swoją współlokatorkę. Mężczyzna przywitał się z nią i zaoferował herbatę. Kobieta odmówiła. 
- Przyszłam tylko na chwilę zobaczyć jak się trzymasz. - Rozejrzała się po mieszkaniu. - I widzę, że całkiem nieźle. 
Od ostatniego poniedziałku wiele się zmieniło. Wszystko było czyste, zadbane. Co prawda dalej był problem by wyciągnąć Tomlinsona gdzieś z domu, ale było coraz lepiej. Afroamerykanka usiadła na kanapie w salonie, zakładając nogę na nogę. Po chwili dołączył do niej gospodarz. Wywiązała się między nimi krótka konwersacja. 
- Hannah ostatnio o ciebie pytała.
- Naprawdę?
- Tak, podobno Kayla nie może się doczekać kolejnego spotkania z wami. 
Niebieskooki uśmiechnął się od ucha do ucha. 
- Wiesz, nie wiem czy czuł byś się na siłach - zaczęła nagle Wells - Ale Hannah zmieniła pracę i będzie pracować w innych godzinach niż dotychczas. I chodzi oto, że to będzie w takich godzinach, w których mała kończy szkołę i w ogóle. 
- Chętnie się zajmę Kaylą, Omeika - odrzekł Brytyjczyk, powoli rozumiejąc o co chodzi. 
- Naprawdę? Mógłbyś?
- Jasne!
- To znaczy, jeżeli naprawdę nie dasz rady to nie musisz. Tylko, że wiem jak wygląda ich sytuacja, a opiekunka to bardzo wielkie koszty.
- Naprawdę, dam sobie radę. Dzięki, że o mnie pomyślałaś. 

***

Louis pobiegł do kuchni, gdy usłyszał świst czajnika. Zdjął czarną przykrywkę i pochuchał kilka razy, by choć trochę ostudzić wrzątek, po czym zalał nim swoją herbatę. Kiedy wszystko było gotowe, odstawił naczynie na gazówkę. Wziął w ręce kubek z gorącym napojem i przeszedł do salonu. Tam czekało na niego pięknie przygotowany kącik. Odstawił herbatę na bok i sięgnął po książkę, która leżała na boku. Od wyjazdu Zayna bardzo dużo czytał. Spędzał na tym praktycznie całe dnie. Wszystko byleby tylko nie myśleć o rozłące. Pochłaniał lektury jedna za drugą. Ciągle mu było mało. Kiedy kończył jedną, nie czuł smutku z powodu rozstania z ulubionymi bohaterami. Czuł potrzebę, by przeczytać kolejną historię, poznać kolejne postacie. Romanse, dreszczowce, fantasy, naukowe czy literatura faktu - nie przywiązywał uwagi do tego co czyta. Liczyło się to, że czyta, że cieszy swoje oczy i duszę czarnym tuszem drukarskim. Liczyło się to, że od wczesnego ranka do późnego wieczora jego myśli zajęte są czymś innym. Pracownicy pobliskiej biblioteki poznali go bardzo dobrze podczas ostatniego tygodnia. Zjawiał się tam regularnie co około dwa dni, czasem nawet codziennie. Jako, że nie mógł zmrużyć oka nawet całe noce spędzał na czytaniu i zagłębianiu się w historię jaką kryła dana okładka. Wdychał zapach książek. Niektórych starszych nawet od niego, niektórych całkiem nowych iż wyraźnie czuł tusz drukarski, od którego zapachu powoli zaczynał się uzależniać. Łapał się na tym, że czasem kiedy czytał po nocach w łóżku w ich sypialni, ilekroć wydarzyło się coś śmiesznego, wybuchał śmiechem i mówił "Zayn posłuchaj..." po czym czytał fragment powieści. I dopiero kiedy nie słyszał żadnej reakcji, wyciągał dłoń przed siebie i dotykał zimnej strony łóżka, zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje. I wtedy płakał. ciężkie łzy spływały mu po policzkach, po jego torsie i moczyły kołdrę. Zdarzyło mu się to kilka razy i od tego prosi o jakąkolwiek możliwą książkę, byłaby była jak najbardziej smutna. Wiedział, że ludzie, ilekroć to słyszą, mają go albo za masochistę albo za desperata. Nie przeszkadzało mu to. Kiedy ktoś proponował mu coś weselszego grzecznie odmawiał. Zrobił sobie krótką przerwę w czytaniu, by sprawdzić temperaturę napoju. Kiedy stwierdził, że już jest w porządku odłożył lekturę, by jej przypadkiem nie ochlapać i upił łyk. Trzymając w dłoniach kubek, omiótł wzrokiem pomieszczenie. Było ładne, zadbane, ale wydawało się strasznie duże i puste. Szatyn westchnął i odłożył naczynie. Właśnie wtedy zauważył pilot od telewizora, który leżał przez ten cały czas pod jego ręką. "Nie, nie obiecałem sobie" - pomyślał. Przyrzekł sobie, że nie włączy tego telewizora za nic w świecie. Nie dlatego, że telewizja ogłupia, choć zdawał sobie z tego doskonale sprawę, ale wiedział, że jeśli zdarzyło się coś złego on na pewno się o tym dowie. A on nie chciał się dowiedzieć. Chciał na razie żyć w swojej bańce z daleka od otaczającego go świata. Z daleka od wojen, głodu, przemocy i ogólnego okrucieństwa. Nie włączał telewizji, nie sprawdzał żadnych wiadomości w internecie. Gdyby teraz ogłoszono by stan wojenny zapewne byłby jedynym niepoinformowanym obywatelem. Spojrzał jeszcze raz z wyrzutem na pilot. 
- Musiałeś przyjść akurat tu? - spytał na głos, jakby oczekując że przedmiot mu odpowie. 
Po czym fuknął, zabrał herbatę i książę i poszedł na górę do sypialni, kontynuować czytanie.

***

Tominson odłożył książkę, którą przed chwilą skończył i spojrzał na zegarek. Kilka minut po piątek rano. Rozejrzał się uważnie, jakby sprawdzając czy na pewno nikt go nie widzi. Zakradł się do szafy, z której wyjął jakiś szary, nieco rozciągnięty sweter. Przyłożył go do nosa i zaciągnął się zapachem. Zapachem, który znał aż za dobrze. Założył ubranie na siebie i zaczął ponownie grzebać. Nagle w jego dłoniach pojawiła się czarna koszulka. Zabrał ją ze sobą do łóżka. Wziął drugą poduszkę i z niespotykaną delikatnością nałożył na nią bluzkę. Ułożył się wygodnie, nie zapominając przykryć swojej poduszki, do której się wtulił. Przełknął głośno ślinę. Czuł jak łzy podchodzą mu do oczu. Żeby się nie rozpłakać zaczął cichutko śpiewać:

And being here without you is like I'm waking up to
Only half a blue sky
I'm walking around with just one shoe
I'm half a heart without you
I'm half a man at best,
With half an arrow in my chest
I miss everything we do,
I'm half a heart without you

***

Louis obudził się ponownie po upływie piętnastu minut. 
- Zawsze coś na dobry początek - mruknął do siebie. 
Przeciągnął się i zdjął z siebie jak i z poduszki rzeczy Zayna. Schował je do szafy. Nie chciał, by ktokolwiek o tym wiedział. Zszedł na dół, by rozpocząć swój dzień. Zaczął od zaparzenia sobie herbaty i ogarnął trochę wczorajszy bałagan. Kiedy wszystko było uprzątnięte jeszcze raz zerknął na zegarek. Dzisiaj początek tygodnia, co za tym idzie, dzisiaj poczta. Nie mógł się doczekać, aż przyjdzie Jesy i wręczy mu kopertę. Nurtowało go, jakie zadanie tym razem wymyślił mu mulat. Nie mógł się doczekać, by znów móc słyszeć w myślach jego głos, który mu to czyta. Żeby zabić czas sięgnął po kolejną książkę. Czas minął mu tak szybko, że kiedy ktoś nagle trzasnął drzwiami frontowymi był mocno zaskoczony. Szatynka wparowała do przedpokoju z wielkim uśmiechem i kopertą w lewej ręce. Bez przedłużania podarowała ją mężczyznie, który szybko ją otworzył. 

So your friend's been telling me
You've been sleeping with my sweater
And that you can't stop missing me
Bet my friend's been telling you
I'm not doing much better
'Cause I'm missing half of me

Drogi Louisie...

Pozwoliłem sobie zacząć fragmentem piosenki (?), którą zacząłem ostatnio nucić z myślą o tobie. Śpiewałem ją sobie do siebie samego dzisiaj w nocy, wyobrażając sobie z całych sił, że leżysz koło mnie. I wiesz co? Przez chwilę miałem wrażenie, że słyszę twój głos, który śpiewa refren. To niemożliwe, wiem. Przecież nawet nie wiedziałeś, że to wymyśliłem i pewno smacznie wtedy spałeś....choć z drugiej strony w miłości wszystko jest możliwe, czyż nie?

Mój tata załatwił mi pracę, bym ciągle nie siedział w domu. Jestem nauczycielem angielskiego w jednej ze szkół dla chłopców. Praca z tymi dzieciakami jest wspaniała! Są zawsze wesołe, uśmiechnięte, kulturalne. Prawie zero z nimi kłopotów. Pomyślałem, że może mógłbym wziąć je na jakąś wycieczkę. Co o tym myślisz? Co prawda kwestia bezpieczeństwa i takie tam, ale nie musimy jechać daleko. Rozmawiałem także z jednym z naszych sąsiadów, który prowadzi niewielki bar. Może udałoby się, by dzieciaki dostawały obiady w szkole. Niby wszystko już ustalone, ale za tydzień mam rozmowę z dyrektorem na ten temat.

Choć większość mojej rodziny wyjechała do Wielkiej Brytanii, kilkoro wujków pozostało w Pakistanie. Dogadałem się z tatą i pojadę do nich w odwiedziny w weekend. Mój tata tłumaczył im chyba z godzinę kim jestem, bo jakoś nie mogli sobie przypomnieć. Coś czuję, że będzie niezręcznie. 

Ah, no tak nie mógłbym zapomnieć dla zadaniu dla ciebie ;)

Zadanie nr 2: Na szczęście jestem daleko, więc nie możesz mnie zabić za to co teraz powiem, mimo to jestem pewien, że zrobisz to zaraz po moim powrocie, ale...BŁAGAM WYRZUĆ TE CHOLERNE VANSY! One już nawet nie są znoszone, one po prostu NIE MAJĄ podeszwy! Wiem, że bardzo się do nich przywiązałeś i wiem, że mało mam do powiedzenia w ich sprawie (tak szczerze, gdybyśmy byli na okręcie, który nagle zaczyna tonąć, a na stopach nie miałbyś tych butów, pobiegłbyś by je ratować? Albo wiesz co? Nie musisz odpowiadać, chyba sam doskonale wiem co byś powiedział.). Ale żeby nie było, że jestem bez serca, to zajrzyj za regał z książkami w naszej sypialni. Obiecuję, że nie pożałujesz ;)

Kocham Cię
Twój Zayn

Brytyjczyk spojrzał na przyjaciółkę, lecz ta tylko wzruszyła ramionami.
- Idź, ja poczekam. Sama jestem ciekawa co tam znajdziesz.
Niebieskooki przytaknął i pobiegł po schodach na górę. Na jego szczęście półka była niewielka, więc nie męczył się zbyt z przesuwaniem jej. Znalazł tam kwadratowy prezent, owinięty pięknym papierem ozdobnym i wstążeczką na czubku. Mężczyzna zniósł podarek na dół. Razem z Jesy zaczęli go odpakowywać. Po chwili ich oczom ukazało się logo Vans, a w środku były dwa trampki, różniące się od poprzednich kolorem. Te były w prześlicznym burgundowym odcieniu. Kiedy Nelson podniosła je do góry na dole znajdowała się malutka karteczka. Louis szybko ją przeczytał:

"Żebyś już więcej nie musiał spacerować tylko z jednym butem :)
Twój Zayn"





____________________________________________________________________
Wiem, że to co powiem może zabrzmieć trochę dziwnie, ale....SAMA PŁAKAŁAM PRZY PISANIU TEGO! ICH MIŁOŚĆ MNIE WZRUSZA T.T
A tak serio, to witam po tej prawie miesięcznej rozłące. Jako, iż jestem genialnym umysłem, wyjechałam na wakacje bez mojego starego telefonu. I nie było by w tym nic dziwnego, bo przecież po co mi stary telefon, którego nie używam? Gdyby nie fakt, że były tam zapisane....rozdziały.....
I tak oto prawie miesiąc ani razu tu nie zawitałam, stwierdzając, że nie będę pisać bo nie pamiętałam dokładnie pomysłów i nie chciałam za bardzo zmieniać moich planów. Od jutra wszystkie notatki ze starego gniota przepiszę, żeby nie ważne gdzie i kiedy mieć te podstawowe informacje zawsze przy sobie.
See ya soon!