Louis po raz kolejny przekartkowywał magazyn z najróżniejszymi dekoracjami weselnymi. Nie miał pojęcia czego dokładnie szukał, lecz mimo to nie znalazł niczego co przykuwałoby jego wzrok na dłużej niż dwie sekundy. Mruczał do siebie pod nosem, wspominając własne dekoracje, które były o niebo lepsze od tych prezentowanych na zdjęciach i o co najmniej o połowę tańsze. Tak bardzo zajęty był tym przedsięwzięciem, że nie zauważył nawet kiedy do gabinetu weszła Anya.
-Dekoracje już wybraliśmy - powiedziała znienacka.
Szatyn, nie zdając sobie sprawy z obecności przyjaciółki, podskoczył na krześle i czym prędzej schował gazetę do szuflady. Na jego twarzy wyskoczyły rumieńce tak jakby blondynka przyłapała do na przeglądaniu świerszczyków, a nie ozdób weselnych.
-Tak? Naprawdę? Musiałem to przeoczyć- kobieta zaśmiała się serdecznie - Nie pamiętasz? Byłeś wtedy z nami. Nawet wykłócałeś się o niższą cenę.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i popukał w czoło.
-Fakt, teraz pamiętam. Wybacz ostatnio jestem trochę nierozgarnięty.
-Zauważyłam. Tak właściwie przyszłam się pożegnać. Skończyłam swoją pracę i posprzątałam.
Tomlinson przytaknął i pomachał blondynce na pożegnanie. Przyglądał się jak odchodzi i znika za drzwiami. Spojrzał w stronę szuflady, w której schował przeglądany wcześniej magazyn. Postanowił odczekać trochę czasu, żeby mieć pewność, że Clark opuściła budynek. Kiedy do jego uszu dobieg charakterystyczny dźwięk dzwoneczka, który zawieszony był przy drzwiach, szybkim ruchem otworzył skrytkę i wyjął z niego kolorowe pismo. Złożył je w rulonik i rozglądając się na boki, aby mieć pewność, że nikt go na tym nie przyłapie, schował je z tyłu jednej z szuflad z psią karmą. Tam miał pewność, że nikt jej nie znajdzie.
***
Zayn siedział po turecku na kanapie w ich starym domu. Na kolanach trzymał laptopa, na którym wyświetlała się strona Ikei. W prawej ręce trzymał filiżankę z herbatą, a w lewej pilota od telewizora. Popijając ciepły napój ze znudzeniem przełączał kanały. Co jakiś czas laptop zakołysał się i wtedy brunet, prychając pod nosem, poprawiał jego pozycję przy pomocy łokcia. Już miał rzucić pilot gdzieś w kąt i pomarudzić o cenach jakie płaci za kablówkę, jednak w ostatniej chwili na ekranie wyświetliła mu się dobrze znana kreskówka - "Wyspa totalnej porażki". Malik mruknął wyraźnie zadawolony i wygodniej usiadł na kanapie, przy okazji odkładając laptopa na bok. Złapał naczynie z piciem oburącz i uśmiechnął się do siebie. Całą swoją uwagę poświęcił serialowi do tego stopnia, że nawet nie wiedząc kiedy, przed oczami wyrosły mu napisy końcowe. Chciał zatopić swoje niezadowolenie w herbacie, lecz kiedy przechylił filiżanką zdał sobie sprawę, że wypił już wszystko. Zerknął w bok i zauważył, że laptop dalej z uporem maniaka przypomina mu po co w ogóle zszedł do salonu. Mulat wstał i podreptał do kuchni po puszkę piwa z lodówki. Postawił alkohol na blacie i otworzył puszkę na co ta wydawała charaktersytyczny syczący odgłos. Westchnął przeciągle i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Skrzywił się kiedy w telewizorze dalej puszczano reklamy, a nie serial dzięki któremu mógł trochę odpocząć od swoich problemów. Złapał za laptopa i znów ułożył go na kolanach, lecz zamiast przeglądać meble i domowe ozdoby, włączył nową kartę. Złapał za puszką i pociągnął długi łyk, po czym wstukał w wyszukiwarkę - "problemy w związku". Zagryzł wargę i zastanowił się po raz ostatni, po czym stuknął palcem w enter. Znalazł kilka filmików oraz artykułów i kilka z nich nawet starał się przeczytać, jednak dochodził tylko do połowy. Wszystko w nich zawarte wydawało mu się nieadekwatne do jego sytuacji. Już chciał łapać za telefon i zadzwonić do Jess, by o tym porozmawiać, lecz po krótkiej chwili przypomniał sobie, że zostawił telefon na górze w sypialni. Zirytował się tym bardziej niż zwykle i z impetem zamknął laptopa, nie zaprzątając sobie głowy zamknięciem niedawno przeglądanych kart. Sięgnął po koc, który leżał na oparciu i okrył się nim szczelnie, po czym podgłośnił telewizor i czekał, aż zacznie się kolejny odcinek kreskówki.
***
Powiedzieć, że Zayn odchodził od zmysłów to jak nie powiedzieć nic. Mężczyzna krążył po salonie z telefonem w ręce, przeklinając cały świat, siebie i sprawcę tego całego zamieszania - Louisa. Co kilka minut przykładał telefon do ucha, uprzednio wybierając numer szatyna, lecz za każdym razem przekierowywało go do poczty głosowej. Zirytowany zerknął a zegarek i głośno jęknął. Weterynarz miał niecałe piętnaście minut, by pojawić się w domu i przygotować się na wizytę Eleanor, którą mieli oprowadzić po nowym lokum. Mulat po raz kolejny zadzwonił pod numer ukochanego.
-Spróbuj znowu nie odebrać, a przysięgam że utnę ci kutasa - mruknął pod nosem.
Na odpowiedź nie musiał długo czekać, bo już po chwili do jego uszu doszedł ponownie mechaniczny głosik, informujący go że może nagrać wiadomość głosową. Brunet miał dość. Cisnął telefonem gdzieś przed siebie i zaczął ciągnąć się za końcówki włosów. Tego było za wiele. To, że jego partnera nie było w domu całe dnie mógł jakoś przeboleć. Nie podobało mu się to, ale zawzięcie tłumaczył sobie, że chwila moment i wszystko wróci do normalności. Jednak tego, że chłopak tak po prostu olał tak ważne spotkanie to było za dużo. Tego już nie mógł zaakceptować. Poczuł nagle ucisk na gardle i oczy zaczęły go szczypać. Wiedział do czego to zmierza, więc zaczął szukać komórki, by zadzwonić do kobiety i odwołać to spotkanie, lecz nim zdążył się odwrócić usłyszał trzask drzwi wejściowych. Zimny dreszcz przebiegł go po plecach. Ostatnie czego chciał to tłumaczyć się za nieodpowiedzialnego męża. Ku jego zaskoczeniu w progu stanął zdyszany Louis. Uśmiechnął się delikatnie, jakby przepraszająco i to podziałało na nauczyciela niczym czerwona płachta na byka. Momentalnie się wyprostował i zaczął iść szybko w kierunku mężczyzny. Szatyn upuścił kąciki ust i wziął kilka kroków w tył.
-Zaynie..wszystko okej? - zapytał.
-Okej? Okej?! Kpisz sobie ze mnie?! Czekam na ciebie od pieprzonej godziny. Co chwilę do ciebie wydzwaniałem, ale widać nie zasługuję na twój cenny czas, bo nie raczyś ani razu odebrać.
-Ah to...najpierw pojechaliśmy ustalać wszystko w cukierni i wyłączyłem go, żeby mnie nie rozpraszał, a potem...
-ŻARTUJESZ SOBIE ZE MNIE?! Mam dość! Ciągle tylko jeździsz gdzieś organzując czyjąś uroczystość! Chcesz mi powiedzieć, że dwójka dorosłych ludzi jest za tępa, by poradzić z tym sobie sami?
-Zayn przepraszam, naprawdę. Nie sądziłem, że to tyle zajmie. Ale czasu nie cofnę, okej? Uspokój się i porozmawiajmy.
-O CZYM TY CHCESZ ROZMAWIAĆ, DO CHOLERY?! Wystawiłeś mnie! Znowu!
-Zayn, przepra...
-ZAMKNIJ SIĘ! - mulat poczuł jak głos zaczyna mu się łamać - Przestań mnie przepraszać! Dość mam twoich przeprosin! Jak mogłeś mi to zrobić?!
Oczy zaszczypały jeszcze mocniej niż poprzednio i wiedział, że jeszcze chwila i będzie płakał jak dziecko. Nie mógł do tego dopuścić. Wiedział, że wtedy Louis podejdzie go przytulić i zacznie mu szeptać jakieś słodkie słówka do ucha, a cała sytuacja ujdzie mu płazem. Wziął głęboki wdech i już miał coś mówić, lecz znienacka odezwał się głos, którego żaden z nich się nie spodziewał.
-Myślę, że spotkanie przełożymy na jakiś inny termin, co?
Z szokiem wymalowanym na twarzach, obydwaj spojrzeli w bok i dojrzeli Calder. Delikatnie kołysała się na boki, wprawiając w ruch swoją czarną sukienkę. Brunet widział, jak weterynarz już otwierał usta, lecz kobieta uciszyła go ruchem dłoni. Sam powinien się czegoś takiego nauczyć. Eleanor zmierzyła mężczyzn wzrokiem i uśmiechnęła się delikatnie.
-Najpierw wyjaśnijcie swoje niesnaki między sobą, a potem do mnie zadzwońcie, dobrze?
Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się na pięcie i opuściła dom, zostawiając małżeństwo same.
Hej wszystkim! Trochę mnie tu nie było, za co przepraszam. Nie chcę się ponownie tłumaczyć, ale mam nadzieję, że zostanę tu trochę na dłużej, bo przez te przerwy sklecenie jednego zdania jest coraz trudniejsze. Dajcie znać jak wam się podobał rozdział i miłego dzionka/nocki. Pamiętajcie by pić dużo wody i dbać o siebie!
See ya soon!