wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 17

- Yasir! Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno bawić się piłką w domu! - krzyknął poirytowany Zayn. 
Louis zaśmiał się i podszedł do ukochanego. Wtulił się w jego plecy, a podbródek oparł na jego ramieniu. 
- Yasir nie mam zamiaru się powtarzać! - Mulat fuknął zdenerwowany. 
Szatyn cmoknął go przelotnie w policzek. 
- Ja się tym zajmę - szepnął. 
Odszedł od męża i stanął przed chłopcem o oliwkowej skórze. 
- Słyszałeś co mówił tata?
- Tak - burknął młodzieniec, nie przerywając kopania piłki. 
- I?
Dziecko spoglądało raz na jednego raz na drugiego rodzica. Mężczyzna westchnął zawiedzony i schylił się, by być na wysokości syna. 
- Możesz nie bawić się piłką w domu? Proszę? Zrób to dla mnie, dobrze? Możesz się pobawić na dworze jeśli chcesz. 
Po dłuższej chwili chłopak zabrał swoje rzeczy i wyszedł do ogrodu. 
- Dziękuję -  rzekł Zayn, kiedy tylko latorośl opuściła pomieszczenie. 
- Drobiazg. Dalej jest na ciebie zły?
- Na to wygląda.

***

Louis ziewnął przeciągle, powoli wstając. Jego wzrok powędrował do okien, które zapomniał zasłonić poprzedniego wieczoru. Wpatrywał się w nie przez moment po czym postanowił zejść na dół i przygotować sobie śniadanie. Krzątał się po kuchni w poszukiwaniu odpowiednich składników. Dziś miał ogromną ochotę na naleśniki. Kiedy wszystko było już na miejscu, zajrzał jeszcze tylko czy nie brakuje mu masła czekoladowego. Gdy upewnił się, że jest jego wystarczająca ilość zabrał się za robienie masy. Właśnie smarować wszystkie placki Nuttelą, gdy przerwał mu w tym dzwonek do drzwi. Szybko narzucił na siebie jakąś bluzę, którą zapiął pod samą szyję i pospieszył otworzyć. Na schodkach ujrzał kuriera, którego ledwo było widać pod ogromnym bukietem czerwonych róż. 
- Louis Tomlinson? - upewnił się dostawca.
Mężczyzna czym prędzej przytaknął i zabrał od niego wiązankę. Podziękował i zamknął drzwi. Poszedł do salonu, gdzie postawił swój prezent na stole. Kwiaty pachniały nieziemsko. Szatyn zachwycał się ich widokiem, gdy nagle spośród czerwieni błysnęło mu coś śnieżnobiałego. Szybko znalazł śnieżnobiałą kopertkę, która kryła się wśród roślin. Zdziwiony patrzył na znalezisko, które teraz znajdowało w jego dłoniach. Powoli zaczął rozrywać papier. W środku jak się domyślał znajdował się list. Od razu zauważył, że nie  Przełknął głośno ślinę i zaczął czytać. 

Drogi Louisie...

Przyznam, nie wiem od czego mam zacząć.  Nigdy nie myślałem, że przyjdzie taki dzień, w którym postanowię do ciebie napisać, zwłaszcza coś takiego. Otóż jest to list z przeprosinami, jak się pewnie domyśliłeś. Chciałbym cię bardzo przeprosić za wszystko co zaszło między nami w tamtych dniach. Za wszystkie moje nie wybredne słowa skierowane do ciebie i moją nieuzasadnioną niechęć. 

Wydarzenia ostatnich kilku lat zmusiły mnie do myślenia. Kiedy mój syn był w śpiączce cały czas informowałeś mnie o jego stanie za co jestem ci niezmiernie wdzięczny. Odłożyłeś na bok nasze nieporozumienia, za co zyskałeś w moich oczach. Gdy pierwszy raz was razem zobaczyłem, nie wiedziałem co myśleć. Nie tak widziałem przyszłość mojego syna. Jednak teraz wiem, że jego miejsce jest koło ciebie. Jest przy tobie szczęśliwy, a jego szczęście jest moim szczęściem. 

Chciałbym, żebyś wiedział, że darzę cię ogromnym szacunkiem Louisie Williamie Tomlinsonie. Życzę sobie byśmy mogli zapomnieć o tym co było i zacząć wszystko od nowa jako jedna, wielka rodzina. 

Modlę się, byś kiedyś mógł mi wybaczyć.
Yaser Malik

***

W słuchawce dało się słyszeć kaszlnięcie i pociągnięcie nosem nim ktoś się odezwał. 
- Przestań Lou to tylko zwykłe przeziębienie. 
- Jesy to nie brzmi jak przeziębienie, a coś poważniejszego. Jesteś pewna, że nie chcesz bym do ciebie wpadł?
- Naprawdę poradzę sobie. Wierz mi, gorsze rzeczy spotykały mnie w życiu niż katar i kaszel. 
Kolejne kaszlnięcie. Szatyn szybko zapisał sobie w myślach, by odwiedzić przyjaciółkę. I to najlepiej z ciepłym rosołem domowej roboty. 
- Jess, jesteś tam? - spytał kiedy przez dłuższy czas nikt się odzywał.
- Jestem, jestem, tylko...
- Tylko co?
- Dzwoniłam do ciebie w jakiejś sprawie, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć w jakiej.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem. Ten moment wydał mu się nagle taki uroczy. 
- Wiem! - krzyknęła kobieta - Jako, że jestem chora to nie będę miała jak odebrać listu. 
- To znaczy, że będę musiał poczekać trochę dłużej?
- Nie, poprosiłam już Perrie by zrobiła to za mnie. 
- Dzięki Jess! Jesteś wielka!
- Mam nadzieję, że chodzi ci o mój intelekt, a nie wagę - zaśmiała się przyjaciółka. 

***

Louis rozglądnął się i strzepał niewidzialny kurz z ramion. Wyjął telefon z kieszeni swoich granatowych dżinsów i sprawdził godzinę. "Gdzie ona się podziewa? Już prawie czas" - pomyślał. W tym samym momencie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na peronie pojawiła się sylwetka blondynki. Jej włosy były upięte, a ona sama ubrana w śliczną fioletową tunikę, która uwydatniała jej brzuszek. Powoli kroczyła, uważając na tabun ludzi dookoła niej. Nareszcie po kilku minutach, które zdawały się być wiecznością, podeszła do szatyna. Cmoknęła go w policzek na przywitanie. 
- Gotowy na mały wypad za miasto? - Uśmiechnęła się, puszczając mu oczko. 
Mężczyzna przytaknął i odwzajemnił uśmiech. Po niedługim czasie zostali powiadomieni o tym, że ich pociąg już na nich czeka. Szybko przeszli na właściwe miejsce i wsiedli do wagonu. Chwilę zajęło im znalezienie wolnego przedziału. Właśnie się usadowili na swoich miejscach, gdy nagle drzwi zostały otwarte, a za nimi stał dość niski chłopak o jasnych blond włosach. Ubrany był w czarny sweter i szare dżinsy. 
- Te miejsca są wolne? - zapytał z głębokim akcentem z zachodniego Yorkshire. 
Para przytaknęła. Młodzieniec krzyknął do kogoś i nagle, ku zdziwieniu Tomlinsona do przedziału weszła Waliyha. 
- Lou? - wyglądała na bardzo zdziwioną. 
- Cześć Wal. Ciebie też miło widzieć. 
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj. 
- Mógłbym powiedzieć to samo. 
Nim szatyn zdążył znowu się odezwać, usłyszał odchrząknięcie ze swojej lewej strony. 
- A no tak! Co ze mnie za gapa! Perrie to Waliyha, siostra Zayna. Waliyha to Perrie, nasza koleżanka. 
Kobiety podały sobie rękę i obdarzyły się delikatnym uśmiechem.
- Louis, chciałabym ci przedstawić to Benjamin - pokazała na blondyna - Mój chłopak. 
Skinęli na siebie głowami. Mężczyzna oparł się do tyłu. Już wiedział, że podróż do Newcastle minie mu w przyjemnej atmosferze.

***


Wizyta u Jade minęła o wiele za szybko według Tomlinsona. Thirlwall była bardzo miła i zabawna. Miała ogromną wiedzę na wiele tematów, a rozmowa z nią była czymś niezwykłym. Szatynka potrafiła godzinami zaciekawić słuchacza w każdy możliwy sposób. Po tych kilku godzinach wiedział, że Jade Thirlwall była jedną z tych osób, z którymi mogłby dyskutować godzinam i nigdy by się nie znudził. Droga z powrotem do Yorku już nie była taka przyjemna i radosna. Mężczyzna czuł jak jego powieki stają się coraz cięższe. Spuścił wzrok. Głowa jego towarzyszki spoczywała na jego kolanach. Edwards zasnęła praktycznie zaraz po tym jak wyruszyli. On sam czuł się niewyobrażalnie zmęczony. Postanowił posłuchać muzyki. Wyjął z kieszeni telefon. Od razu wyświetliła mu się nieprzeczytana wiadomość od Jesy. Szybko ją otworzył.

Do: Louis
Od: Jess

Jako, że jestem chora to poprosiłam Perrie o przekazanie ci listu. Piszę ci o tym, ponieważ nie pamiętam czy powiedziałam ci o tym kiedy wcześniej rozmawialiśmy przez telefon. 

Wzrok szatyna szybko powędrował na torebkę blondynki. W środku mogła na niego czekać koperta. Przygryzł wargę. Wiedział, że to niegrzeczne przeszukiwać czyjeść rzeczy. Spojrzał ponownie na śpiącą w najlepsze Edwards, która była nieświadoma jaki dramat rozgrywał się własnie w umyśle przyjaciela. Ale z drugiej strony nie będzie jej budził tylko po to, by podała mu list. Zamyślił się nad wszystkimi możliwymi rozwiązaniami. Był tak zamyślony, że nawet nie poczuł kiedy osoba na jego kolanach zaczęła się wiercić. Podskoczył, łapiąc się za serce, gdy nagle przed oczyma wyskoczyła mu śnieżnobiała koperta. 
- Zgaduję, że o tym tak intensywnie myślałeś - usłyszał zaspany głos kobiety. 
Cicho podziękował i otworzył swój list. 


Drogi Lousie....

Kocham Cię najbardziej na całym świecie. I chcę byś wiedział, że jesteś dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Nawet jeśli nie pamiętam wszystkiego co wydarzyło się między nami i tak czuję tą więź, która jest pomiędzy tobą a mną. Mamy wiele za sobą i równie wiele przed. Uwielbiam pisać do ciebie. Mógłbym godziny spędzać na wyobrażaniu sobie ciebie jak wyglądasz właśnie w tym momencie. Twojego czarującego uśmiechu. Tego jak w twoich oczach pojawiają się radosne ogniki. 

Listy łączą dusze bardziej niż pocałunki  i jest to prawda. Lubię tą atramentowo-papierową miłość, która zrodziła się między nami. I choć bardzo chcę już do ciebie wrócić to wiem, że będę za tym tęsknić. Za wieczorami, w których siadam przy biurku, wsłuchuje się w odgłosy nocy i przelewam swoje uczucia za pomocą atramentu na papier. Wyglądam przez okno i widzę pojedynczych ludzi, którzy kroczą ulicą. Przypominają mi się wszystkie historie o miłości pomiędzy kolonizatorami i rdzennymi mieszkańcami. Dobrze wiem, że te wszystkie opowiastki są nieco naciągane, ale nie interesuje mnie to. Najważniejsze jest to, że nasza miłość jest autentyczna. Lubię myśleć o tym, że przypłyniesz do mnie ciut świt w pięknym mundurze brytyjskiej armii. Lubię myśleć o sobie jako o mało znaczącym pakistańskim chłopcu, który zakochał się w tobie na zabój. W tamtych czasach taka historia byłaby skazana na niepowodzenie, ale lata mijają i wszystko się zmienia. To mój przedostatni list, ale ostatni, który zostanie wysłany początku. Ostatni ostatni chce wręczyć ci osobiście.

Zadanie nr 6: Przed wyjazdem odwiedziłem twoją klinikę. Chciałem się upewnić, że i tam będziesz miał zapewnione wsparcie. Zarówno Anya jak i Harry byli bardzo mili. Już miałem wychodzić gdy nagle pod nogami przeturlała mi się niewielka szarawa kuleczka. Zaczął pocierać się o moją nogę, a kiedy miauknął wiedziałem, że to ten jedyny. Proszę zabierz Filemona do domu. Słyszałem co przeżył i wydaje mi się, że zasługuje na to. Nie twierdzę, że źle mu w klinice, ale jestem przekonany, że wygodniej mu będzie u nas na łóżku. 

Kocham Cię
Twój Zayn

Kiedy tylko Louis skończył czytać, mechaniczny głos poinformował ich, że są na miejscu. Przyjaciele szybko się zebrali i opuścili wagon. Szatyn odprowadził Perrie na parking przed stacją, gdzie już czekał na nią Niall. Blondynka wsiadła do samochodu. Tomlinson pożegnał się i odwrócił się w przeciwnym kierunku. 
- Nie chcesz żeby cię odwieść do domu? - spytał Horan niepewnie. 
- Nie, ale dziękuję za propozycję.
- Jesteś pewien?
- Tak. Mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia. 
Kolega przytaknął i sam wsiadł do samochodu. Niebieskooki wyjął z kieszeni klucze od kliniki i zaczął kręcić je na palcu wskazującym. Ruszył przed siebie, gwiżdżąc sobie wesoło pod nosem.

1 komentarz:

  1. Te sny na początku zawsze są takie słodkie *-* Mam nadzieję, że któryś z nich chociaż w części się spełni
    Lubię tą przyjaźń z Jesy, naprawdę
    Wzruszyłam sie czytając przeprosiny ojca Zayna. Mimo, że nie pojawił się właściwie ani razu to czuję, że jest mega spoko tatą
    A Zayna kocham nie tylko za sposób w jakim wyraża uczucia, ale i za ten pomysł z różnymi zadaniami
    Fajnie by było przeczytać coś oczami Zayna, albo chociaż opis miasteczka w którym się znajduje
    A najlepiej jakby Lou i Zayn razem pojechali do rodziny Malika <3

    OdpowiedzUsuń