Dni
mijały wolnym tempem w rodzinie Tomlinson – Malik. Louis cały czas chodził do
pracy, a Zayn uczył się i pomagał Perrie. Dziewczyna bardzo dużo przebywała
poza domem. Chodziła do parków, kawiarenek, bibliotek. Wszędzie byleby nie
robić nikomu więcej problemów. Minęło kilka miesięcy od ostatnich wydarzeń i
brzuszek blondynki robił się coraz bardziej widoczny. Nie brakowało sytuacji, w
której któryś z małżonków musiał wręcz wyrywać kobiecie kosz z ubraniami do
prania, czy siatki pełne zakupów. Mimo wszystko ona dalej twierdziła, że sobie
poradzi.
Pewnego
dnia kiedy Edwards wyszła na jeden ze swych spacerów, a mulat czytał jedną ze
swoich książek o pedagogice wczesnoszkolnej, w domu rozległ się dzwonek. Brunet
westchnął ciężko ale wstał ze swojego posłania i podszedł do drzwi. Przed nim
stał mężczyzna, na oko dwudziesto – paro letni. Byli mniej więcej tego samego
wzrostu. Nieznajomy uśmiechnął się nieśmiało i przeczesał dłonią swoje blond
kosmyki. Był ubrany w zwykłe beżowe szorty i koszulkę w niebieskie paski.
- Zastałem może Perrie Edwards? –
spytał, a jego błękitne oczy zabłysły.
- Niestety nie, ale powinna
za niedługo wrócić. Jeśli chcesz możesz zaczekać w środku. – Wyciągnął rękę w
jego kierunku. – Jestem Zayn, przy okazji.
- Niall.
Uścisnęli sobie dłonie, a mężczyzna przepuścił drugiego w
drzwiach. Usiedli w salonie, a gospodarz zaproponował coś do picia. Blondyn
odmówił, ale mimo wszystko mulat poszedł do kuchni po szklankę dla samego
siebie. Kiedy wrócił, usiadł na kanapie po przeciwległej stronie. Nawiązała się
krótka pogadanka. Dowiedzieli się o sobie kilku nowych rzeczy. Brunet wiedział
już, że jego nowy znajomy pochodzi z Irlandii i mieszkał tam przez całe życie,
ale na studia przybył do Yorku. Był na kierunku socjologii. W wolnym czasie
grał na gitarze i komponował. Pochłonięci rozmową nie zauważyli kiedy minęła
godzina. Obydwoje podskoczyli na swoich miejscach kiedy ktoś trzasnął drzwiami.
- Już jestem! – wykrzyknął Louis
jak zwykle.
Zaraz po tym dało się słychać czyjeś pociąganie nosem.
Szatyn razem z Perrie weszli do pomieszczenia. Mężczyzna uśmiechnął się do
nieznajomego w ich salonie, po czym posadził obok nich kobietę. Ta wierzchem
dłoni wytarła łzy, które pozostały jej w kącikach oczu. Blondwłosy mężczyzna
wstał i przywitał się męskim uściskiem dłoni z mężem Zayna. Później podszedł do
blondynki, ujął jej dłoń delikatnie i ucałował niczym prawdziwy dżentelmen. Zabrał
niesforny kosmyk jej włosów, który spadł jej na twarz i grzecznie poprosił małżeństwo o opuszczenie
pokoju, jeśli mogą. Chciał porozmawiać sam na sam z ich przyjaciółką. Brunet
lekko się temu opierał ale szatyn, pod pretekstem sprawdzenia jakieś ważnej
uszczelki w ich łazience – która jeśli rzeczywiście istniała na pewno miała się
dobrze – i biorąc go pod ramię skierowali się na górę do sypialni. Obydwoje
rzucili się na łóżko.
- Kim on tak w ogóle jest? –
spytał Louis.
- Niall Horan przyjechał z
Irlandii by studiować w Yorku.
- A czego chce od Perrie?
- Nie mam pojęcia. Twierdził, że
muszą o czymś poważnie porozmawiać ale nie chciał mi powiedzieć o czym
dokładnie.
Szatyn przytaknął po czym obrócił się tak, by być jeszcze
bliżej drugiego mężczyzny. Mulat pochylił się w jego stronę i złożył na jego
ustach słodki pocałunek.
- Gdzie tak właściwie
znalazłeś Pezz? – spytał kiedy się od siebie odsuwali.
- Stała na schodach przed
domem i płakała, więc zaprowadziłem ją do środka.
Brunet przytaknął. Kobiecie ze względu na hormony i jej
obecną sytuację bardzo często zdarzało się płakać, dlatego nawet już nie pytali
o powód jej łez. Małżeństwo leżało na łóżku jeszcze przez długi czas.
Rozmawiali o minionych dniu, o kilku przyziemnych sprawach jak zakup nowego
samochodu. Raz po raz wymieniali się, przepełnionymi miłością, całusami. Zegar
na ścianie cichutko tykał w tle. Akurat śmiali się z jakieś wielce przezabawnej
sytuacji jaka dziś spotkała Louisa, kiedy do pokoju wpadła rozhisteryzowana
Perrie. Rzuciła się pomiędzy mężczyzn, twarzą w poduszkę. Zaraz za nią do
pomieszczenia wpadł Niall z rumieńcami na twarzy. Zayn pozwolił blondynce
płakać w jego ramię, kiedy szatyn wstał by wyprosić gościa.
- Poczekaj! Daj mi jeszcze z nią
porozmawiać! – krzyczał mężczyzna.
- Wybacz ale wydaje mi się,
że ona już skończyła waszą rozmowę – syknął w jego kierunku.
Złapał go mocno za ramiona i siłą poprowadził do drzwi. W
złości nie mógł przekręcić klamki, ale w końcu mu się udało. Wyrzucił wręcz
Irlandczyka na bruk. Chciał zamknąć z hukiem wejście, ale blondyn był
nieugięty. Louis mógłby połamać mu palce gdyby w porę nie zauważył, że tamten
wcisnął je w zawiasy.
- Co jest z tobą nie tak?!
- Błagam, obiecaj mi, że jeszcze
będę mógł z nią porozmawiać!
- Odczep się od niej! Masz
pojęcie jak łatwo ją doprowadzić do płaczu w tym stanie?! Niestety uspokojenie
jej już nie jest takie proste! Nie mam pojęcia co jej nagadałeś, ale trzymaj
się od nas z daleka!
W mężczyźnie buzowała krew. Mocno zacisnął pięści. Czuł, że
jeszcze chwila, aż w końcu nie wytrzyma i dojdzie do rękoczynów. Już się
zamachiwał, kiedy blondyn nagle wykrzyknął:
- JA MOGĘ BYĆ OJCEM TEGO
DZIECKA!
***
Później
stało się to już ich rutyną. Codziennie przychodził Niall i rozmawiał z Perrie,
na osobności. Ona biegła na górę zapłakana, a Louis w przypływie złości wyrzucał
go z domu w najgorszy możliwy sposób. Jednak nawet to nie zniechęciło
mężczyzny. Czasami przychodził z kwiatami. Czasami z czekoladkami. Mimo
wszystko jedyną osobą w tym domu, która go wspierała był Zayn. I był mu za to
bardzo wdzięczny. Dobrze wiedział, że zarówno szatyn jak i blondynka nie pałają
do niego za dużą sympatią.
- Będzie dobrze. Zobaczysz –
powiedział raz mulat kiedy siedział wraz z gościem w salonie.
Kobieta wtedy spała w fotelu obok. I choć Irlandczyk bardzo
chciałby wierzyć, że wszystko się ułoży jakoś nic na to nie wskazywało. Jakież
było jego zdziwienie kiedy pewnego dnia zamiast uśmiechniętego bruneta drzwi
otworzył mu jego małżonek. Serce podskoczyło studentowi do gardła i jeśli miał
być szczery, to jego pierwszą myślą było przyjście jutro albo o późniejszej
godzinie. Jednak Tomlinson tylko westchnął ciężko i gestem dłoni zaprosił go do
środka. Zaprowadził go do salonu gdzie siedziała Perrie trzymając w dłoniach
fotografię. Blondyn przełknął głośno ślinę, nie będąc pewnym czy powinien do
niej podejść czy nie. W końcu jednak powolnym krokiem zbliżył się do kobiety.
Przysiadł na podłokietniku sofy i spojrzał Edwards przed ramię. Wydał z siebie
zduszony krzyk, zakrył usta dłonią, a jego oczy natychmiast wypełniły się
łzami. Niebieskooka odwróciła głowę w jego stronę, a jej policzki mokre były od
słonawej cieczy. Dłoń, w której trzymała zdjęcie USG trzęsła się
niemiłosiernie.
- Zostawię was samych –
mruknął Louis, który dalej stał w progu.
Szybkim krokiem wszedł po schodach i doszedł do sypialni.
Tam czekał na niego Zayn, który siedział na łóżku z laptopem na kolanach.
Szatyn mruknął coś niezrozumiałego, po czym położył się obok partnera.
- Jesteś pewien, że
zostawienie ich samych to dobry pomysł?
- Mhm.
Niebieskooki westchnął ciężko i wpadł twarzą w poduszki.
Mulat zaśmiał się i odłożył na bok urządzenie. Objął małżonka i zrobił sobie
miejsce koło niego. Szepnął mu na ucho, by przestał się zamartwiać.
***
Nie można powiedzieć, że Louis
był zły. To byłoby niedomówienie. On był rozwścieczony! Chciał tylko pójść do
pracy, jak normalny obywatel Wielkiej Brytanii. Oczywiście ktoś postanowił
pokrzyżować jego plany. Tym kimś był nikt inny jak:
- Lottie – syknął mężczyzną,
widząc siostrę.
- Dalej czekam na moje pieniądze.
– Kobieta odrzuciła włosy do tyłu.
Poprawiła swoją brązową spódniczkę w kratkę i strzepała
niewidzialny kurz z ramion swojego czarnego golfu. Zmierzyła mężczyznę
wzrokiem. Prawdę mówiąc nie chciała mieć z nim żadnego kontaktu, ale
potrzebowała tej gotówki. Szatyn przetarł dłonią włosy. Jeśli miał być szczery,
to odłożył już pewną sumę i miał zamiar dać ją kobiecie, byleby dała mu święty
spokój. Pech chciał, że 1500 funtów za sprawą magicznej różdżki zniknęło. Nawet
grosik się nie zachował z pieniędzy tak rzetelnie zbieranych do starego
słoiczka babci na ciasteczka. Mężczyzna był zawiedzony sobą, że dał przepaść
tej gotówce. Podświadomie podejrzewał o to Niall, tym głównie motywował swoją
niechęć do Irlandczyka. Jednak bez dowodów nie mógł mu nic udowodnić i wolał
nie wszczynać porządnej awantury. Z przemyśleń wyrwało go nerwowe postukiwanie
czubkiem obcasa o płytki nawierzchniowe.
- Jak mam ci je dać skoro
ich nie mam?
Blondynka podeszła do niego bliżej i spojrzała mu głęboko w
oczy.
- Masz czas do końca tego
miesiąca w przeciwnym razie radzę ci gdzieś wyjechać. – Odwróciła się, chcąc
odejść, jednak w ostatniej chwili znów zwróciła się do szatyna. – I radziłabym
ci jeszcze bardziej pilnować tego swojego męża.
***
Anya od razu zauważyła, że coś
jest nie tak. Zaraz po tym jak Louis wszedł do kliniki. Kazała mu usiąść na
obracanym krześle w swoim gabinecie i przyniosła mu szklankę wody. Mężczyzna
był nienaturalnie blady. Nie trzeba było mieć doktoratu by poznać, że ma jakiś
problem.
- Jakieś problemy z Zaynem? –
spytała, usadawiając się na blacie z medykamentami dla zwierząt.
Szatyn upił spory łyk cieczy, po czym wytarł usta wierzchem
dłoni. Pokiwał głową na „nie”. Szarowłosa zamyśliła się.
- Jesteś chory?
Znów zła diagnoza. Kobieta fuknęła wyraźnie niezadowolona.
Zaczęła bawić się końcówkami siwych włosów, licząc na to, że nagle na coś
wpadnie. Tomlinson dopił napój i odłożył szklankę na bok. Pomachał koleżance na
pożegnanie i skierował się do swojego gabinetu, gdzie zatelefonował do domu,
informując, że dzisiaj zostanie trochę dłużej w pracy.
***
Pieniędzy zamiast przybywać,
ubywało. Louis westchnął sfrustrowany i przejechał dłonią po włosach, szarpiąc
się za kasztanowe kosmyki. Zaczął zostawać coraz częściej po godzinach oraz
szybciej otwierał klinikę. Cholera, nawet zmniejszył Anyi pensję, tłumacząc
się, że musi spłacić ratę za budynek, który w rzeczywistości już dawno był jego
własnością. Mężczyzną przysiadł na brzegu łóżka. Było kilka minut po północy. Zayn
spał po przeciwległej stronie łóżka, mocno przytulony do poduszki. Szatyn
uśmiechnął się na ten widok, a kiedy jego mąż zaczął mówić przez sen, musiał
naprawdę mocno się powstrzymywać, by nie pisnąć na widok czegoś tak uroczego.
Pochylił się i musnął policzek bruneta swoimi ustami. Kiedy się odsunął
zauważył pewną rzecz. Małżonek był ubrany w jedną z jego starych koszulek.
Przed wypadkiem pewnie by się w nią nie zmieścił, ale teraz była nawet ociupeńko
za duża. Tomlinson pobiegł do łazienki, która była połączona z sypialnią, i
wziął szybki prysznic. Zimna woda delikatnie go rozbudziła i w pewnym stopniu
była relaksacyjna dla jego skołowanych nerwów. Zastanawiał się, co się stanie
jeśli nagle mu zabraknie pieniędzy na rachunki oraz kto je cały czas zabiera.
Jeśli miał być szczery jego głównym podejrzanym był Niall. Zjawił się tak
nagle, bez zapowiedzi. Wywrócił ich życie do góry nogami w pewien sposób.
Mężczyzna skłamałby mówiąc, że chciałby aby Perrie wychowywała dziecko. Co
prawda kobieta nie podjęła ostatecznej decyzji, ale już na samym początku
stwierdziła, że sama nie da rady go wychować. Tak więc, szatyn opracował plan,
w którym blondynka zrzeka się praw rodzicielskich i przekazuje potomka im. Oczywiście
ich koleżanka będzie mogła go odwiedzać kiedy tylko będzie chciała i spędzać z
nim czas, i pewno kiedyś powiedzieli by dziecinie prawdę. Ale choć przez kilka
lat małżeństwo miało by swój własny mały skarb. Mężczyzna miał w pewien sposób
żal do Horana, że tak nagle się pojawił i obudził w Edwards instynkt
macierzyński, jakiego do tej pory jej brakowało. Westchnął ciężko, kończąc
swoje przemyślenia, i wyszedł spod prysznica. Wytarł swoje ciało w śnieżnobiały
ręcznik i stanął przed lustrem. Zaraz po wypadku pozbył się wszelkich
zwierciadeł z domu. Nie chciał oglądać swojej ziemistej cery, blizn, worków pod
oczami. Bardzo schudł podczas śpiączki Zayna, zwłaszcza w pierwszych kilku
miesiącach. Siedział nad jego łóżkiem praktycznie całe dnie, opowiadając jak
bardzo tęskni, ile by dał by znów móc spojrzeć w jego karmelowe tęczówki,
usłyszeć jego głos, śmiech. Później z wielką pomocą przyszła Jesy, która nie
mogła patrzeć jak miłość jej przyjaciela umiera na jej oczach. Zagoniła do
pomocy także Anyę i Harry’ego, tak więc był czas, że Louis był pod czyimś
czujnym okiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Praktycznie nie mógł nawet
sam pójść do łazienki. Jednak nigdy nie wpadł na pomysł by się pociąć,
zwymiotować posiłek. Żył nadzieją, że jego sympatia kiedyś do niego wróci. Może
nie znał daty i godziny, ale nie chciał wyglądać jak siedem nieszczęść. Kiedy
mulat się wybudził, postanowił zakupić lustra z powrotem, choć sam nie wiedział
czemu. Może dlatego, że nie chciał odpowiadać na pytanie dlaczego ich brak? Na
pewno nie miałby wtedy przygotowanej odpowiedzi. Szatyn sięgnął dłonią do
blizny na brzuchu, która ciągnęła się od pępka do prawego boku. Myśl, że
pozostanie mu to do końca życia napawała go dziwnym bólem i obrzydzeniem. Miał
spory kompleks na punkcie tej rany, dobrze o tym wiedział. Potrząsnął głową,
wyrzucając z niej przygnębiające myśli. Czuł jak jego ciało zaczyna domagać się
snu. Po omacku znalazł swoją piżamę, ubrał ją i skierował się do sypialni. Tam
wsunął się pod kołdrę obok mulata i wtulił się w niego najmocniej jak potrafił.
____________________________________________________________________
Witam ^^
Mam wrażenie, ze ta notka jest tak dziwnie przesunięta :v
Blogger znowu wszczynasz bunt na pokładzie?!
Blogger znowu wszczynasz bunt na pokładzie?!
Tak więc kilka słów o rozdziale...
Na początku napisałam coś totalnie innego, tak mniej więcej do połowy. Nie powiem wam co dokładnie, bo zostało to przerzucone na następne rozdziały, ale zaczynamy kolejną dramę!
No i mamy nowego bohatera :)
Strasznie długo zajęło mi napisanie tego i znalezienie zdjęć/gifów aczkolwiek mam nadzieję, że warto było czekać ;)
See ya soon!
Musisz mi wybaczyć, że dopiero teraz dodaję kom. Nawet nie wiem czemu XD
OdpowiedzUsuńReasumując...
Dobrze, że pojawił się Niall. Całe to pomieszkiwanie Perrie u chłopaków nie pasuje mi tutaj gdy nie wiem kto jest ojcem XD
Mam nadzieję, że będzie pozytywną postacią
W sumie ojcem też mógłby być XD
Z jednej strony to dobrze że Zayn polubił Nialla ale z drugiej postawa Louisa też jest zrozumiała
Znów powiem że uwielbiam Lottie w tym opowiadaniu... Nawet nie wiem czemu, po prostu mnie intryguje i fajnie by było czytać o niej więcej
o Gigi też :D
Louis się robi trochę hipokrytą.. Bo stęka o te pieniądze ale na każdym kroku je wydaje XD I dziwne, że obwinia Nialla
Ten rozdział tak miło mi się czytało, ahh tak dużo opisów *-*
Nadal czekam na niespodziewany zwrot akcji <3
Do następnego