środa, 11 maja 2016

Rozdział 9

           Dni mijały wolnym tempem w rodzinie Tomlinson – Malik. Louis cały czas chodził do pracy, a Zayn uczył się i pomagał Perrie. Dziewczyna bardzo dużo przebywała poza domem. Chodziła do parków, kawiarenek, bibliotek. Wszędzie byleby nie robić nikomu więcej problemów. Minęło kilka miesięcy od ostatnich wydarzeń i brzuszek blondynki robił się coraz bardziej widoczny. Nie brakowało sytuacji, w której któryś z małżonków musiał wręcz wyrywać kobiecie kosz z ubraniami do prania, czy siatki pełne zakupów. Mimo wszystko ona dalej twierdziła, że sobie poradzi.
     Pewnego dnia kiedy Edwards wyszła na jeden ze swych spacerów, a mulat czytał jedną ze swoich książek o pedagogice wczesnoszkolnej, w domu rozległ się dzwonek. Brunet westchnął ciężko ale wstał ze swojego posłania i podszedł do drzwi. Przed nim stał mężczyzna, na oko dwudziesto – paro letni. Byli mniej więcej tego samego wzrostu. Nieznajomy uśmiechnął się nieśmiało i przeczesał dłonią swoje blond kosmyki. Był ubrany w zwykłe beżowe szorty i koszulkę w niebieskie paski.
- Zastałem może Perrie Edwards? – spytał, a jego błękitne oczy zabłysły.
- Niestety nie, ale powinna za niedługo wrócić. Jeśli chcesz możesz zaczekać w środku. – Wyciągnął rękę w jego kierunku. – Jestem Zayn, przy okazji.
- Niall.
Uścisnęli sobie dłonie, a mężczyzna przepuścił drugiego w drzwiach. Usiedli w salonie, a gospodarz zaproponował coś do picia. Blondyn odmówił, ale mimo wszystko mulat poszedł do kuchni po szklankę dla samego siebie. Kiedy wrócił, usiadł na kanapie po przeciwległej stronie. Nawiązała się krótka pogadanka. Dowiedzieli się o sobie kilku nowych rzeczy. Brunet wiedział już, że jego nowy znajomy pochodzi z Irlandii i mieszkał tam przez całe życie, ale na studia przybył do Yorku. Był na kierunku socjologii. W wolnym czasie grał na gitarze i komponował. Pochłonięci rozmową nie zauważyli kiedy minęła godzina. Obydwoje podskoczyli na swoich miejscach kiedy ktoś trzasnął drzwiami.
- Już jestem! – wykrzyknął Louis jak zwykle.
Zaraz po tym dało się słychać czyjeś pociąganie nosem. Szatyn razem z Perrie weszli do pomieszczenia. Mężczyzna uśmiechnął się do nieznajomego w ich salonie, po czym posadził obok nich kobietę. Ta wierzchem dłoni wytarła łzy, które pozostały jej w kącikach oczu. Blondwłosy mężczyzna wstał i przywitał się męskim uściskiem dłoni z mężem Zayna. Później podszedł do blondynki, ujął jej dłoń delikatnie i ucałował niczym prawdziwy dżentelmen. Zabrał niesforny kosmyk jej włosów, który spadł jej na twarz i  grzecznie poprosił małżeństwo o opuszczenie pokoju, jeśli mogą. Chciał porozmawiać sam na sam z ich przyjaciółką. Brunet lekko się temu opierał ale szatyn, pod pretekstem sprawdzenia jakieś ważnej uszczelki w ich łazience – która jeśli rzeczywiście istniała na pewno miała się dobrze – i biorąc go pod ramię skierowali się na górę do sypialni. Obydwoje rzucili się na łóżko.
- Kim on tak w ogóle jest? – spytał Louis.
- Niall Horan przyjechał z Irlandii by studiować w Yorku.
- A czego chce od Perrie?
- Nie mam pojęcia. Twierdził, że muszą o czymś poważnie porozmawiać ale nie chciał mi powiedzieć o czym dokładnie.
Szatyn przytaknął po czym obrócił się tak, by być jeszcze bliżej drugiego mężczyzny. Mulat pochylił się w jego stronę i złożył na jego ustach słodki pocałunek.
- Gdzie tak właściwie znalazłeś Pezz? – spytał kiedy się od siebie odsuwali.
- Stała na schodach przed domem i płakała, więc zaprowadziłem ją do środka.
Brunet przytaknął. Kobiecie ze względu na hormony i jej obecną sytuację bardzo często zdarzało się płakać, dlatego nawet już nie pytali o powód jej łez. Małżeństwo leżało na łóżku jeszcze przez długi czas. Rozmawiali o minionych dniu, o kilku przyziemnych sprawach jak zakup nowego samochodu. Raz po raz wymieniali się, przepełnionymi miłością, całusami. Zegar na ścianie cichutko tykał w tle. Akurat śmiali się z jakieś wielce przezabawnej sytuacji jaka dziś spotkała Louisa, kiedy do pokoju wpadła rozhisteryzowana Perrie. Rzuciła się pomiędzy mężczyzn, twarzą w poduszkę. Zaraz za nią do pomieszczenia wpadł Niall z rumieńcami na twarzy. Zayn pozwolił blondynce płakać w jego ramię, kiedy szatyn wstał by wyprosić gościa.
- Poczekaj! Daj mi jeszcze z nią porozmawiać! – krzyczał mężczyzna.
- Wybacz ale wydaje mi się, że ona już skończyła waszą rozmowę – syknął w jego kierunku.
Złapał go mocno za ramiona i siłą poprowadził do drzwi. W złości nie mógł przekręcić klamki, ale w końcu mu się udało. Wyrzucił wręcz Irlandczyka na bruk. Chciał zamknąć z hukiem wejście, ale blondyn był nieugięty. Louis mógłby połamać mu palce gdyby w porę nie zauważył, że tamten wcisnął je w zawiasy.
- Co jest z tobą nie tak?!
- Błagam, obiecaj mi, że jeszcze będę mógł z nią porozmawiać!
- Odczep się od niej! Masz pojęcie jak łatwo ją doprowadzić do płaczu w tym stanie?! Niestety uspokojenie jej już nie jest takie proste! Nie mam pojęcia co jej nagadałeś, ale trzymaj się od nas z daleka!
W mężczyźnie buzowała krew. Mocno zacisnął pięści. Czuł, że jeszcze chwila, aż w końcu nie wytrzyma i dojdzie do rękoczynów. Już się zamachiwał, kiedy blondyn nagle wykrzyknął:
- JA MOGĘ BYĆ OJCEM TEGO DZIECKA!

***

    Później stało się to już ich rutyną. Codziennie przychodził Niall i rozmawiał z Perrie, na osobności. Ona biegła na górę zapłakana, a Louis w przypływie złości wyrzucał go z domu w najgorszy możliwy sposób. Jednak nawet to nie zniechęciło mężczyzny. Czasami przychodził z kwiatami. Czasami z czekoladkami. Mimo wszystko jedyną osobą w tym domu, która go wspierała był Zayn. I był mu za to bardzo wdzięczny. Dobrze wiedział, że zarówno szatyn jak i blondynka nie pałają do niego za dużą sympatią.
- Będzie dobrze. Zobaczysz – powiedział raz mulat kiedy siedział wraz z gościem w salonie.
Kobieta wtedy spała w fotelu obok. I choć Irlandczyk bardzo chciałby wierzyć, że wszystko się ułoży jakoś nic na to nie wskazywało. Jakież było jego zdziwienie kiedy pewnego dnia zamiast uśmiechniętego bruneta drzwi otworzył mu jego małżonek. Serce podskoczyło studentowi do gardła i jeśli miał być szczery, to jego pierwszą myślą było przyjście jutro albo o późniejszej godzinie. Jednak Tomlinson tylko westchnął ciężko i gestem dłoni zaprosił go do środka. Zaprowadził go do salonu gdzie siedziała Perrie trzymając w dłoniach fotografię. Blondyn przełknął głośno ślinę, nie będąc pewnym czy powinien do niej podejść czy nie. W końcu jednak powolnym krokiem zbliżył się do kobiety. Przysiadł na podłokietniku sofy i spojrzał Edwards przed ramię. Wydał z siebie zduszony krzyk, zakrył usta dłonią, a jego oczy natychmiast wypełniły się łzami. Niebieskooka odwróciła głowę w jego stronę, a jej policzki mokre były od słonawej cieczy. Dłoń, w której trzymała zdjęcie USG trzęsła się niemiłosiernie.
- Zostawię was samych – mruknął Louis, który dalej stał w progu.
Szybkim krokiem wszedł po schodach i doszedł do sypialni. Tam czekał na niego Zayn, który siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Szatyn mruknął coś niezrozumiałego, po czym położył się obok partnera.
- Jesteś pewien, że zostawienie ich samych to dobry pomysł?
- Mhm.
Niebieskooki westchnął ciężko i wpadł twarzą w poduszki. Mulat zaśmiał się i odłożył na bok urządzenie. Objął małżonka i zrobił sobie miejsce koło niego. Szepnął mu na ucho, by przestał się zamartwiać.

***

Nie można powiedzieć, że Louis był zły. To byłoby niedomówienie. On był rozwścieczony! Chciał tylko pójść do pracy, jak normalny obywatel Wielkiej Brytanii. Oczywiście ktoś postanowił pokrzyżować jego plany. Tym kimś był nikt inny jak:
- Lottie – syknął mężczyzną, widząc siostrę.
- Dalej czekam na moje pieniądze. – Kobieta odrzuciła włosy do tyłu.
Poprawiła swoją brązową spódniczkę w kratkę i strzepała niewidzialny kurz z ramion swojego czarnego golfu. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Prawdę mówiąc nie chciała mieć z nim żadnego kontaktu, ale potrzebowała tej gotówki. Szatyn przetarł dłonią włosy. Jeśli miał być szczery, to odłożył już pewną sumę i miał zamiar dać ją kobiecie, byleby dała mu święty spokój. Pech chciał, że 1500 funtów za sprawą magicznej różdżki zniknęło. Nawet grosik się nie zachował z pieniędzy tak rzetelnie zbieranych do starego słoiczka babci na ciasteczka. Mężczyzna był zawiedzony sobą, że dał przepaść tej gotówce. Podświadomie podejrzewał o to Niall, tym głównie motywował swoją niechęć do Irlandczyka. Jednak bez dowodów nie mógł mu nic udowodnić i wolał nie wszczynać porządnej awantury. Z przemyśleń wyrwało go nerwowe postukiwanie czubkiem obcasa o płytki nawierzchniowe.
- Jak mam ci je dać skoro ich nie mam?
Blondynka podeszła do niego bliżej i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Masz czas do końca tego miesiąca w przeciwnym razie radzę ci gdzieś wyjechać. – Odwróciła się, chcąc odejść, jednak w ostatniej chwili znów zwróciła się do szatyna. – I radziłabym ci jeszcze bardziej pilnować tego swojego męża.

***

Anya od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Zaraz po tym jak Louis wszedł do kliniki. Kazała mu usiąść na obracanym krześle w swoim gabinecie i przyniosła mu szklankę wody. Mężczyzna był nienaturalnie blady. Nie trzeba było mieć doktoratu by poznać, że ma jakiś problem.
- Jakieś problemy z Zaynem? – spytała, usadawiając się na blacie z medykamentami dla zwierząt.
Szatyn upił spory łyk cieczy, po czym wytarł usta wierzchem dłoni. Pokiwał głową na „nie”. Szarowłosa zamyśliła się.
- Jesteś chory?
Znów zła diagnoza. Kobieta fuknęła wyraźnie niezadowolona. Zaczęła bawić się końcówkami siwych włosów, licząc na to, że nagle na coś wpadnie. Tomlinson dopił napój i odłożył szklankę na bok. Pomachał koleżance na pożegnanie i skierował się do swojego gabinetu, gdzie zatelefonował do domu, informując, że dzisiaj zostanie trochę dłużej w pracy.

***


Pieniędzy zamiast przybywać, ubywało. Louis westchnął sfrustrowany i przejechał dłonią po włosach, szarpiąc się za kasztanowe kosmyki. Zaczął zostawać coraz częściej po godzinach oraz szybciej otwierał klinikę. Cholera, nawet zmniejszył Anyi pensję, tłumacząc się, że musi spłacić ratę za budynek, który w rzeczywistości już dawno był jego własnością. Mężczyzną przysiadł na brzegu łóżka. Było kilka minut po północy. Zayn spał po przeciwległej stronie łóżka, mocno przytulony do poduszki. Szatyn uśmiechnął się na ten widok, a kiedy jego mąż zaczął mówić przez sen, musiał naprawdę mocno się powstrzymywać, by nie pisnąć na widok czegoś tak uroczego. Pochylił się i musnął policzek bruneta swoimi ustami. Kiedy się odsunął zauważył pewną rzecz. Małżonek był ubrany w jedną z jego starych koszulek. Przed wypadkiem pewnie by się w nią nie zmieścił, ale teraz była nawet ociupeńko za duża. Tomlinson pobiegł do łazienki, która była połączona z sypialnią, i wziął szybki prysznic. Zimna woda delikatnie go rozbudziła i w pewnym stopniu była relaksacyjna dla jego skołowanych nerwów. Zastanawiał się, co się stanie jeśli nagle mu zabraknie pieniędzy na rachunki oraz kto je cały czas zabiera. Jeśli miał być szczery jego głównym podejrzanym był Niall. Zjawił się tak nagle, bez zapowiedzi. Wywrócił ich życie do góry nogami w pewien sposób. Mężczyzna skłamałby mówiąc, że chciałby aby Perrie wychowywała dziecko. Co prawda kobieta nie podjęła ostatecznej decyzji, ale już na samym początku stwierdziła, że sama nie da rady go wychować. Tak więc, szatyn opracował plan, w którym blondynka zrzeka się praw rodzicielskich i przekazuje potomka im. Oczywiście ich koleżanka będzie mogła go odwiedzać kiedy tylko będzie chciała i spędzać z nim czas, i pewno kiedyś powiedzieli by dziecinie prawdę. Ale choć przez kilka lat małżeństwo miało by swój własny mały skarb. Mężczyzna miał w pewien sposób żal do Horana, że tak nagle się pojawił i obudził w Edwards instynkt macierzyński, jakiego do tej pory jej brakowało. Westchnął ciężko, kończąc swoje przemyślenia, i wyszedł spod prysznica. Wytarł swoje ciało w śnieżnobiały ręcznik i stanął przed lustrem. Zaraz po wypadku pozbył się wszelkich zwierciadeł z domu. Nie chciał oglądać swojej ziemistej cery, blizn, worków pod oczami. Bardzo schudł podczas śpiączki Zayna, zwłaszcza w pierwszych kilku miesiącach. Siedział nad jego łóżkiem praktycznie całe dnie, opowiadając jak bardzo tęskni, ile by dał by znów móc spojrzeć w jego karmelowe tęczówki, usłyszeć jego głos, śmiech. Później z wielką pomocą przyszła Jesy, która nie mogła patrzeć jak miłość jej przyjaciela umiera na jej oczach. Zagoniła do pomocy także Anyę i Harry’ego, tak więc był czas, że Louis był pod czyimś czujnym okiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Praktycznie nie mógł nawet sam pójść do łazienki. Jednak nigdy nie wpadł na pomysł by się pociąć, zwymiotować posiłek. Żył nadzieją, że jego sympatia kiedyś do niego wróci. Może nie znał daty i godziny, ale nie chciał wyglądać jak siedem nieszczęść. Kiedy mulat się wybudził, postanowił zakupić lustra z powrotem, choć sam nie wiedział czemu. Może dlatego, że nie chciał odpowiadać na pytanie dlaczego ich brak? Na pewno nie miałby wtedy przygotowanej odpowiedzi. Szatyn sięgnął dłonią do blizny na brzuchu, która ciągnęła się od pępka do prawego boku. Myśl, że pozostanie mu to do końca życia napawała go dziwnym bólem i obrzydzeniem. Miał spory kompleks na punkcie tej rany, dobrze o tym wiedział. Potrząsnął głową, wyrzucając z niej przygnębiające myśli. Czuł jak jego ciało zaczyna domagać się snu. Po omacku znalazł swoją piżamę, ubrał ją i skierował się do sypialni. Tam wsunął się pod kołdrę obok mulata i wtulił się w niego najmocniej jak potrafił.  



____________________________________________________________________
Witam ^^
Mam wrażenie, ze ta notka jest tak dziwnie przesunięta :v
Blogger znowu wszczynasz bunt na pokładzie?!
Tak więc kilka słów o rozdziale...
Na początku napisałam coś totalnie innego, tak mniej więcej do połowy. Nie powiem wam co dokładnie, bo zostało to przerzucone na następne rozdziały, ale zaczynamy kolejną dramę! 
No i mamy nowego bohatera :)
Strasznie długo zajęło mi napisanie tego i znalezienie zdjęć/gifów aczkolwiek mam nadzieję, że warto było czekać ;)



See ya soon!

1 komentarz:

  1. Musisz mi wybaczyć, że dopiero teraz dodaję kom. Nawet nie wiem czemu XD
    Reasumując...
    Dobrze, że pojawił się Niall. Całe to pomieszkiwanie Perrie u chłopaków nie pasuje mi tutaj gdy nie wiem kto jest ojcem XD
    Mam nadzieję, że będzie pozytywną postacią
    W sumie ojcem też mógłby być XD
    Z jednej strony to dobrze że Zayn polubił Nialla ale z drugiej postawa Louisa też jest zrozumiała
    Znów powiem że uwielbiam Lottie w tym opowiadaniu... Nawet nie wiem czemu, po prostu mnie intryguje i fajnie by było czytać o niej więcej
    o Gigi też :D
    Louis się robi trochę hipokrytą.. Bo stęka o te pieniądze ale na każdym kroku je wydaje XD I dziwne, że obwinia Nialla
    Ten rozdział tak miło mi się czytało, ahh tak dużo opisów *-*
    Nadal czekam na niespodziewany zwrot akcji <3
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń