wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 8

Louis otworzył drzwi do domu. Ściągnął buty oraz kurtkę i odstawił torby z zakupami na blat w kuchni. Miał zamiar dzisiaj przygotować romantyczną kolację przy świecach dla siebie i swojego męża. Z góry dało się słyszeć melodię z pozytywki. Szatyn rozpakował produkty spożywcze i postanowił pójść na piętro do sypialni. Im bliżej pomieszczenia był, tym bardziej cichła muzyka. Stanął przed białymi drzwiami i szybkim ruchem przekręcił gałkę. W środku było pusto. Rozglądnął się. Dostrzegł żółtą karteczkę na komodzie, którą szybko złapał w dłonie.

„Drogi Louisie
Nie wiem od czego zacząć, ale spróbuję. Po pierwsze dziękuję, że zająłeś się mną po wypadku i za wszystkie spędzone chwile. Wiem, że bardzo się starałeś, ale to nie twoja wina tylko moja. Wybacz, ale nie potrafię żyć z Tobą mimo wszystko. Ostatnio przez przypadek wpadłem na mojego wujka, który opowiedział mi trochę o moim ojcu. Teraz kiedy to czytasz pewno jestem w drodze do Pakistanu, wybacz. Mimo wszystko życzę Ci byś jakoś ułożył sobie życie, byś poznał inną wyjątkową osobę, która będzie Cię kochać bezwarunkowo, bo zasługujesz na szczęści u boku kogoś dla kogo będziesz całym światem.
Powodzenia
Zayn”

Mężczyzna zalał się rzewnymi łzami. Rzucił się na łóżko.
- Louis obudź się – zanucił jakiś głos – Obudź się proszę!
Szatyn wziął głęboki oddech i z prędkością światła podniósł się do pozycji siedzącej. Obok niego siedział zmartwiony brunet. Niebieskooki rozglądnął się. Wszędzie wszechogarniająca ciemność, było już późno w nocy.
- To tylko sen – mruknął do siebie.
Tymczasem mulat podał mu szklankę z wodą, którą przed snem postawił dla siebie na parapecie w razie jakby co. Małżonek podziękował i wypił duszkiem ciesz. Oddał partnerowi szklankę.
- Już Ci lepiej?
- Tak, dziękuję.
- Krzyczałeś przez sen, musiał Ci się śnić prawdziwy koszmar.
- Można tak powiedzieć.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Może później.
Położyli się z powrotem, przykrywając się śnieżnobiałą kołdrą. Wtulili się słodko w siebie i zamknęli oczy, a jedynym źródłem światła były lampy na ulicy i księżyc na niebie. Szatyn próbował się ułożyć w jak najwygodniejszej pozycji, lecz nie ważne było jak leżał, i tak nie mógł zasnąć. Wiercił się, kręcił i przewracał z boku na bok, dalej bez efektów. Nawet nie zauważył kiedy, ponownie obudził bruneta.
- Nie możesz spać? – spytał.
Nie czekając na odpowiedź, wstał, po drodze zapalając lampkę nocną, i sięgnął do półki po „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do łóżka. Usiedli koło siebie, a mulat otworzył na pierwszej stronie i zaczął czytać.
- Opowieść o królu Szachrijarze i jego bracie królu Szachzamanie…

***

Paskudny sen Louisa został zapomniany po nie długim okresie czasu. Nawet nie zauważył kiedy przyszedł moment na zmianę strony w kalendarzu. Dni mijały w bardzo szybkim tempie. W pewien piątek, drugiego tygodnia tegoż miesiąca szatyn przyszedł do domu z wielkim bananem na twarzy.
- Zayn – zawołał radośnie ledwo wchodząc – Chodź szybko na dół! Mam dobrą wiadomość!
Mulat delikatnie zaspany, aczkolwiek cholernie ciekawy, zszedł w podskokach na parter. Jego włosy były w nieładzie, miał na sobie stare, szare dresy i był bez koszulki. Jego małżonek przełknął głośno ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od jego nagiego torsu. Zaschło mu w ustach. Nagle czyjaś ręka machnęła mu przed twarzą.
- HALO! Louis zaczynasz kontaktować? Ziemia do Louisa!
- Już odzyskałem przytomność.
- To dobrze, ale przestań pieprzyć mnie wzrokiem, to trochę krępujące.
Niebieskooki potrząsnął głową na boki, wyrzucając zbereźne myśli. 
- Więc co to za dobra nowina? – zaczął Zayn.
- Ah tak. Będziemy mieli dziecko! – wykrzyknął i podskoczył w miejscu.
Brunet zakrztusił się własną śliną. Odkaszlnął kilka razy i wziął kilka głębokich wdechów.
- Słucham?!
- To znaczy koleżanka Omeikii ma dzisiaj urodziny i Omeika wyprawiła jej imprezę w klubie, ale był jeden problem, bo ta koleżanka ma córkę i nie miała jej z kim zostawić, więc się zaoferowałem.
Mulat nie odpowiedział, dalej bacznie przyglądając się partnerowi, czekając aż ten zacznie kontynuować.
- Ma przyjść na osiemnastą i zostanie na noc.
- Przydałoby się przygotować dla niej pokój gościnny – mruknął Zayn, myślami będąc już gdzie indziej.
Szatyn przytaknął i wrócił się do przedpokoju, którego ściany pomalowane na zielono o odcieniu – jak stwierdziła pracownica sklepu budowlanego – świeżo ściętej trawy. Odłożył swoje czarne vansy, które były już mocno znoszone, ale mimo wszystko nie chciał się ich pozbyć i zdjął cienką, bordową kurtkę z ramion, którą rzucił niedbale na srebrny wieszak przymocowany do ściany. Później szybko podreptał do kuchni, gdzie znalazł małżonka, który intensywnie myślał nad kartką papieru, drapiąc się w czubek głowy długopisem.
- Co robisz?
Louis pochylił się nad nim i zaglądnął mu przez ramię. Mężczyzna tworzył listę zakupów, na której już znalazły się czekoladowe płatki śniadaniowe, różowa miseczka, trzy rodzaje ciastek i jeszcze więcej smaków czekolady.
- Zayn przystopuj! – zaśmiał się szatyn.
- Hę?
Brunet nawet nie podniósł wzroku, zasysał końcówkę długopisu, dalej zastanawiając się czego im brakuje. Rodowity Tomlinson zabrał mu listę, rozpoczynając tym samym wielką gonitwę. Biegali po całym parterze, wykrzykując niezrozumiałe słowa. Kiedy obydwoje byli wystarczająco zmęczeni, rzucili się na kanapę w salonie, a Louis delikatnie dał partnerowi do zrozumienia, że nie potrzebują tych wszystkich rzeczy.

***

Czas pędził niczym dziki i tak oto punktualnie o godzinie szesnastej rozległ się dzwonek do drzwi w domu Tomlinsonów. Obydwoje poszli otworzyć. Jeszcze na moment przed Zayn wygładził swoją czerwoną koszulę w kratę i poprawił włosy i pozwolił mężowi przekręcił gałkę. Przed nimi stała czarnoskóra kobieta o typowej, dla tej rasie, urodzie. Duży, szeroki nos, ogromne usta. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Jej twarz okalała burza, czarnych, kręconych włosów. Miała mocny makijaż, wargi lśniły wściekłym czerwonym kolorem. Ubrana była w dopasowaną, czarną sukienkę przed kolano z suwakiem z przodu. Dopiero po chwili zza kobiety wychyliła się słodka, mała dziewczynka. Miała nieco jaśniejszą karnację, bardzo podobne, a wręcz identyczne, rysy twarzy i burzę ciemnobrązowych włosów. Wzrok miała spuszczony na dół, przyglądając się swoim czarnym trampkom i szarpiąc za róg blado-różowej bluzki z narysowanym króliczkiem. Jej mama tymczasem podała małżeństwu plecak, w którym były wszystkie zabawki małej oraz rzeczy na przebranie, i podała im kilka zasad do jakich ma się stosować dziewczynka. Mówiła i mówiła, wydawało by się że nigdy nie skończy, ale jej monolog przerwał dźwięk klaksonu i krzyk Omeikii z samochodu „Pośpiesz się!”. Tak więc, została zmuszona do pożegnania się. Ucałowała dziecko w oba policzki, podziękowała małżeństwu za pomoc po raz setny i odjechała. Dziewczynka stała dalej na schodach onieśmielona. Na usta Louisa wkradł się delikatny uśmiech. Przykucnął i wyciągnął dłoń w kierunku ciemnoskórej.
- Cześć, ja jestem Louis. To mój mąż Zayn. – Tutaj wskazał na mulata. – A jak ty masz na imię?
- Kayla – szepnęła cichutko.
Uśmiech szatyna powiększył się – o ile w ogóle to było możliwe – i złapał dziecko za rączkę, wprowadzając ją do domu. Przeszli wszyscy razem do salonu. Tam małżeństwo zaproponowało film. Po zgodzie uzyskanej od Kaylii, szatyn poszedł do kuchni przygotować przekąski i coś do picia, a brunet w tym czasie razem z malcem wybierali film. Dziewczyna wesoło wybrała „Toy Story” tłumacząc, że jest to jej ulubiona bajka. Po niedługim czasie byli w komplecie. Dwie miski z popcornem i szklanki z sokiem jabłkowym stały na blacie stołu. Zgaszone zostało światło, a na ekranie telewizora pojawiły się napisy początkowe. Po około połowie filmu Kayla nieco się rozluźniła i rozpoczęła z mężczyznami żywą dyskusję na temat dzikich zwierząt. Jej ulubieńcami były tygrysy, których rysunek miała na swoich białych legginsach. Bajka już dawno poszła w zapomnienie, kiedy Zayn zaczął ryczeć, a Louis mu wtórował. Dziewczynka chichotała praktycznie przez ten cały czas, sama później wydając głośne pomruki, imitujące odgłosy dzikich kotów. Wspaniale bawili się w swoim towarzystwie. Ułożyli dziwną budowlę z misek i szklanek jakie mieli przy sobie, zbudowali bazę z poduszek i koca. Zabawa mijała im tak pomyślnie, że nawet nie zauważyli kiedy zrobiło się naprawdę późno. Tygrysiątko – jak nazwali dziecko mężczyźni podczas zabawy w rodzinę tygrysów – ziewnęło przeciągle, siedząc na kolanach szatyna.
- Śpiąca?
Dziecina przytaknęła i  wyraźne było widać, że oczka już jej się kleją. Zayn wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie dali jej różowy ręcznik w kwiatki, którego obecność w tym domu była nikomu nieznana, piżamkę i szczoteczkę do zębów. Po czym zostawili siedmiolatkę samą, dając jej trochę prywatności. W tym czasie Louis wkradł się do pokoju gościnnego, w którym miał spać ich mały gość i zawiesił na cienkim sznureczku na lampie gwiazdki, które podobno – tak pisało na opakowaniu – miały świecić w ciemności. Po czym poprawił pościel w ładny, jasny kwiecisty wzór, a plecak dziewczynki w kształcie serduszka postawił na komodzie, naprzeciwko łóżka. Na dziecko nie trzeba było długo czekać. Ledwo widziała na oczy, ale ostatkiem sił cmoknęła swoich opiekunów w policzki i sama dała się cmoknąć w czółko. Małżeństwo życzyło dobrej nocy, wychodząc z pokoju i przymykając drzwi, a jak tylko główka Kaylii dotknęła poduszki ta natychmiast usnęła. Noc minęła spokojnie, wszyscy byli zmęczeni. Następnego dnia obudzili się około ósmej. Plan na dzisiaj był prosty. Po śniadaniu, idą do parku, a kiedy zadzwoni Omeika odprowadzą dziewczynkę do domu. Na śniadanie zjedli tosty z niewyobrażalnie dużą ilością dżemu truskawkowego, które z dumą smarowała dziecina. I mimo, że od słodkości mężczyzn wręcz mdliło to cały czas na twarzy mieli radosne uśmiechy. Później poszli się ubrać. Czarnoskóra miała na sobie śliczną, zwiewną różową sukienkę, która na dekolcie miała dziurki w kształcie serduszek. Louis i Zayn postawili na wygodę, więc obydwoje byli w bluzach i do tego dżinsy. Największy problem był z rozczesaniem włosów dziecka. Szczotka mogła dotykać kosmyki tylko delikatnie, a mała strasznie się wyrywała. Koniec końców udało im się i wszyscy ruszyli do parku samochodem. Najpierw przeszli się trochę po ścieżce, ale potem Kayla dojrzała kolorowe plac zabaw i ruszyła w tym kierunku. Małżeństwo doszło do ogrodzonego miejsca trochę później. Niestety nie spędzili tam zbyt wiele czasu, bo zaskoczył ich sobotni deszcz. Kiedy ponownie siedzieli w aucie, Louis wysłał wiadomość do koleżanki, że będą trochę wcześniej. Dziewczynka mieszkała przy centrum Yorku w ładnym, pomalowanym na biało domku z czerwonymi drzwiami. Budynek wyglądał niczym z obrazka na pocztówce, które można było kupić w punkcie informacyjnym. Tam zostali zaproszeni do środka na poczęstunek za dobrze wykonaną robotę. Usiedli, więc w przestronnym salonie z Hannah – mamą Kaylii, która dziś była bez makijażu i w zwykłej błękitnej koszuli i białych spodniach. Ściany były obklejone kremową tapetą w delikatne wzory. Po prawej było wejście do kuchni, po lewej przedpokój i schody. Na środku pokoju znajdował się kominek wokół, którego postawione były fotele i kanapa. W rogu regał na książki i pudełko z zabawkami. Pod stopami mieli niebieską wykładziną w stonowanym kolorze, przez co nie gryzła się ona z innymi rzeczami w pomieszczeniu. A z boku wielkie okno, wychodząca na ulicę. Dostali po filiżance ciepłej herbaty, którą szybko wypili i rozmawiali z kobietą o swoich codziennych zajęciach. Już szykowali się do wyjścia, kiedy do Louisa zadzwoniła zapłakana Perrie.
- Jestem pod waszym domem. Proszę, przyjedźcie jak najszybciej możecie.

***

Obydwoje byli mocno zmartwieni kiedy na schodkach ujrzeli załamaną blondynkę. Skulona cała się trzęsła. Szatyn usiadł koło niej i delikatnie ją objął. Młoda kobieta od razu schowała twarz w jego ramię, dalej nie mogąc powstrzymać łez.
- Pezz co się stało? – spytał cicho.
Jak na zawołanie na horyzoncie pojawiła się wściekła Gigi, która szybko i stanowczo zmierzała w ich kierunku. Mężczyźni instynktownie zasłonili sobą przyjaciółkę w opłakanym stanie. Hadid totalnie zignorowała Zayna. Zamiast tego od razu skierowała się do Louisa, któremu bez słowa wymierzyła siarczysty policzek, krzycząc przy tym jak opętana, najgorsze epitety jakie mogła znaleźć w tej chwili. Szatyn nie wiedział co się stało. Tylko trzymał się za twarz i z szeroko otwartymi oczami przyglądał się dalszym poczynaniom kobiety, która teraz podeszła do bruneta. Był pewien, że mulat też oberwie, ale paskudnie się pomylił. Blondynka złapała mężczyznę mocno za kruczoczarne włosy i silnym ruchem ręki zmusiła go do pocałunku ze sobą. Louis obudził się z początkowego szoku i mocno odepchnął Gigi, tak że ta się zachwiała i upadła.
- Nawet nie waż się dotykać mojego męża! – wydarł się, zdzierając sobie gardło.
- Ale ty dotykać moją dziewczynę to możesz co?!
Po czym prychnęła, posłała całej trójce nienawistne spojrzenie i odeszła. Jak tylko zniknęła za rogiem Zayn od razu podszedł do partnera rzewnie go przepraszając, jednak ten uciszył go gestem dłoni. Odwrócił się, podszedł do Edwards i siłą postawił ją na dwóch nogach.
- Perrie o czym ona mówiła?
Jego głos był niski i opanowany, jednak czaiła się w nim nutka grozy, która wysłała nieprzyjemne dreszcze po ciele blondynki. Rozpłakała się jeszcze bardziej – o ile w ogóle to możliwe – błagając o wybaczenie. Mulat położył rękę na ramieniu męża i delikatnie dał mu do zrozumienia by się odsunął i odetchnął, po czym zabrał roztrzęsioną kobietę do domu. Tam dał jej ciepły kocyk, chusteczki i zaparzył herbatę. Na początku siedzieli w milczeniu, przyglądając się sobie. Brunet był pierwszym, który się odezwał.
- Czy teraz możesz nam wyjaśnić sytuację sprzed chwili?
Starał się kontrolować swój ton, by nie wystraszyć przyjaciółki. Niebieskooka wzięła kilka głębokich wdechów. Łzy znów naleciały jej do oczu i ścisnęła mocniej trzymany w dłoniach kubek.
- Jestem w ciąży – szepnęła ponuro – Nie mam pojęcia z kim. Gigi się zdenerwowała, kazała mi podać imię chłopaka, a ja sama nie wiem czemu, powiedziałam, że to dziecko Louisa.
Znów zapadła cisza, przerywana jedynie płytkimi oddechami kobiety i tykaniem zegara, który stał nad kominkiem.
- I co teraz?
Blondynka zaczęła szybko i nieskoordynowanie łapać tlen. Czuła się jak pod wodą. Jej płuca robiły się coraz słabsze z każdą chwilą. Od razu znalazł się ktoś przy niej, nawet nie wiedziała kto, i zaczął ją uspokajać.
- Ja nie mam gdzie się podziać. Nie mam swojego mieszkania, nawet nie skończyłam studiów. Moja mama mnie zabije jak się o tym dowie – mamrotała coraz szybciej i szybciej, aż później jej monolog stał się jednym wielkim zlepkiem niezrozumiałych sylab.
Później dało się słyszeć kilka zrezygnowanych westchnień i czyjeś kroki, które stukały o wiele za głośno zdaniem ciężarnej.

- Możesz zostać tutaj.

2 komentarze:

  1. Jak można kogoś tak strollować? To było przykre i nawet nie skomentuję tego snu, naprawdę uwierzyłam w tą dramę i.. eh dobra
    Potem kolejny troll z tym dzieckiem. Ale ta dziewczynka i z zachowania i z wyglądu jest baaardzo słodka i fajna więc git. Podoba mi się pomysł wprowadzenia ciemnoskórych bohaterek, serio. Japonek też. Super <3
    Ostatnia scena jest szczera... Baardzo mi się podoba pocałunek Zayna i Gigi i oby takich więcej :D
    W sumie fajnie by było jakby Lou był ojcem tego dziecka, na pewno byłoby grubo. Chętnie bym to przeczytała :D
    Dobrze że Pezz z nimi zamieszka bo mam wrażenie że potrzebują w domu kobiecej ręki XD
    Czekam na kolejny <3
    I oby bez tych trollów

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju ja się tu boję już o wszystko,a tu nagle łup...
    "- To tylko sen – mruknął do siebie."
    NO JAK MOŻNA? ;-------;
    "- Słucham?!" no właśnie
    JA SŁUCHAM?! jakie dziecko? Znowu już tutaj zaczynam panikować i w ogóle wszystko na raz a tu się okazuje, że.........
    Będą mieli dziecko do pilnowania... No nie już drugi raz mnie w tym rozdziale oszukujesz, hahaha ;_;
    No ale w sumie to fajnie tak brać kogoś z zaskoczenia ;) :D
    Słodka ta dziewczynka zarówno w opowiadaniu, jak i ta na zdjęciu <3 Ojej <333
    To było takie szczere
    "- Nawet nie waż się dotykać mojego męża! – wydarł się, zdzierając sobie gardło.
    - Ale ty dotykać moją dziewczynę to możesz co?!"
    ale no zasmuciły mnie te ostatnie wydarzenia trochę :(
    Zobaczymy jak im się będzie mieszkało z nową współlokatorką, tak więc do następnego :**
    Czekam <33
    /k.

    OdpowiedzUsuń