…przykro mi panie Tomlinson.
~~~~~
Minął tydzień od pobudki
Zayna. Louis przygryzł wargę, wpatrując się w kalendarz. Chciał w pewien sposób
to uczcić, ale czy to nie przesada? Westchnął i zerknął na zegarek – pięć po
piątej. Zaraz z małego, domowego biura powinien wyjść jego ukochany po
skończonej nauce. Profesor Richardson na początek dał mu kilka książek do
przeczytania na temat psychologii dziecięcej, które mulat sumiennie czytał.
- 3,2,1 – mruknął szatyn,
odliczając.
Kiedy był przy „1” brunet opuścił pokój. Zszedł na dół do
kuchni gdzie ze zmęczonym uśmiechem na twarzy przywitał się z mężem. Louis
odwzajemnił uśmiech i podał mu filiżankę z herbatą. Obydwoje upili łyk i
rozkoszowali się przyjemnym ciepłem na języku. Nawiązali krótką konwersację na
temat nauki Zayna, kiedy mulat nagle posmutniał i spuścił wzrok.
- Stało się coś? – spytał
szatyn.
Brunet przygryzł wargę i podniósł wzrok. Dokładnie
przyjrzał się mężowi.
- Mogę Ci zadać pytanie?
- Oczywiście.
- Ale to nie tak, że myślałem
o tym na poważnie, tylko podczas pierwszych nocy tak się zastanawiałem… Co był
zrobił gdybym powiedział, że chcę się z Tobą rozwieść?
Louis poczuł jak traci grunt pod stopami. Powietrze
dookoła niego nagle zaczęło robić się toksyczne, przez co zaczął się dusić, a
oczy piekły go niemiłosiernie. Nim zdążył się opamiętać stał cały zapłakany w
kuchni, trzęsącą dłonią ledwo trzymając białą filiżankę. Zayn natychmiast do
niego podszedł i przytulił go z całych sił. Czuł się winny zaistniałej
sytuacji. Szatyn wtulił się w niego mocno, miał wrażenie, że w jego ramionach
mógł się schować przed całym złem tego świata. Ale co wtedy kiedy Zayn odejdzie
i nie będzie miał się gdzie więcej chować? Wziął głęboki oddech na uspokojenie
i zaczął mówić.
- Kocham Cię, jeśli dzięki
temu byłbyś szczęśliwszy to zrozumiem to, ale to nie znaczy, że chciałbym żebyś
odchodził – załkał.
Mulat przytaknął, zadowolony z otrzymanej odpowiedzi.
Chwilę jeszcze mu zajęło uspokajanie mężczyzny, który po tym wszystkim usnął w
jego ramionach. Zayn wziął Louisa na ręce, tak samo jak nosi się pannę młodą, i
zaniósł go do sypialni. Ułożył go wygodnie na łóżku, sam ulokował się koło
niego i przykrył ich kołdrą. Kilka godzin później, około dwudziestej, kiedy
Louis się obudził, nie mógł pohamować łez radości, kiedy zrozumiał co się
wydarzyło.
***
Następnego dnia, jako że była
to sobota, postanowili się wybrać się na spacer wzdłuż rzeki. Stamtąd poszli na
lody i do głównego parku w centrum miasta.
- Smakują Ci? – spytał
Louis, wskazując na lody czekoladowe.
Mulat mruknąć coś co zapewne miało brzmieć „tak, bardzo”.
Małżeństwo szło powolnym krokiem. Kiedy przechodzili obok placu zabaw szatyn
spojrzał na bawiące się tam dzieci kątem oka. Westchnął ciężko. Gdyby nie
wypadek może teraz bawili by się tutaj ze swoją córką. Mężczyzna potrząsnął
głową, chcąc wyrzucić z niej niemiłe myśli. Spojrzał przed siebie. Cholera! To
nie może być ona! Przetarł jeszcze oczy dla pewności, ale blondynka nie
znikała, a wręcz przeciwnie, była coraz bliżej. Bił się sam ze sobą czy może
nie zawrócić, ale postanowił się nie odzywać. To tylko wpadnięcie na ex twojego
męża w parku. Nic wielkiego. Co złego może się stać?
Na sam głos kobiety krew w Louisie zawrzała i miał
odruchy wymiotne. Mulat z kolei podniósł głowę znad rożka z lodami i zlustrował
postać od góry do dołu.
- Gigi?
- Tak, to ja – zaśmiała się
blondynka.
Louis teatralnie spojrzał na zegarek, żeby zaraz móc
powiedzieć: "Oh to już jest tak późno? Chyba już powinniśmy wracać. Wybacz,
spotkamy się innym razem" kiedy zza Hadid wyłoniła się fiołkowo-włosa
dziewczyna, niosąc dwa plastikowe kubki pełne lemoniady. Jakby tego było mało
podeszła do Gigi i cmoknęła ją przelotnie w usta.
- Mam dla nas lemoniadę,
Gig – zaszczebiotała.
- Ah, co za gapa ze mnie!
– krzyknęła nagle Hadid – Moi drodzy poznajcie, to jest Perrie – w tym momencie
wskazała na swoją towarzyszkę.
Radosna dziewczyna w podskokach podeszła do mężczyzn z
otwartymi ramionami i przytuliła ich mocno. Szatyn widząc, że mulat dalej nie
opanował sytuacji, oblizał usta i przedstawił ich. Spędzili jeszcze chwilę w
swoim towarzystwie, jednak Gigi miała spotkanie w sprawie pracy, a Perrie,
która jak się dowiedzieli, była na studiach, musiała się pouczyć do egzaminów.
- To było dziwne
spotkanie – mruknął Zayn.
Od kilku minut zaczynało się ściemniać, więc oczywiste
było, że para planowała wrócić do domu. Szatyn przytaknął. Gdy szli wzdłuż
rzeki mulat co jakiś czas stukał w dłoń partnera, a Louis uśmiechał się,
przypominając sobie o tym, że to samo robił podczas ich pierwszej randki.
Początek rozdziału wprowadza mnie w taką miłą atmosferę, miłość wraca być może pamięć też..
OdpowiedzUsuńŚrodek rozdziału wybuchł jak tykająca bomba.. rozwód? :o tego to się nie spodziewałam matko
Chociaż lubię dramaty więc mogliby się rozstać XD
Gigi i Perrie? :o
Powiem tylko "szok" bo niczego innego nie potrafię...
Matko do następnego <3
Jejku te krótkie zdania pod napisem "rozdział..." sprawiają, że automatycznie robi mi się smutno. :( Ale mogę cię zapewnić, że to dobrze, bo ja lubię smutne rzeczy. Może zabrzmi to dziwacznie, ale one zawsze dodają mi otuchy i to może dlatego :)
OdpowiedzUsuńhaha
Dobra XD
A co do rozdziału...
To oznacza, że Zayn naprawdę praktycznie nic nie pamięta, skoro musi się uczyć na nowo? :O Czy jakoś źle to zrozumiałam? (a ja tak potrafię XD)
Że cooo?
Perrie i Gigi? No to mnie po prostu mega zaskoczyło, sama nie do końca ogarniam co się tu właśnie stało, ojej :ooo
Czekam na ciąg dalszy, oby się szybko pojawił.
Do zobaczenia <3