wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 4

…przykro mi panie Tomlinson.
~~~~~
Minął tydzień od pobudki Zayna. Louis przygryzł wargę, wpatrując się w kalendarz. Chciał w pewien sposób to uczcić, ale czy to nie przesada? Westchnął i zerknął na zegarek – pięć po piątej. Zaraz z małego, domowego biura powinien wyjść jego ukochany po skończonej nauce. Profesor Richardson na początek dał mu kilka książek do przeczytania na temat psychologii dziecięcej, które mulat sumiennie czytał.
- 3,2,1 – mruknął szatyn, odliczając.
Kiedy był przy „1” brunet opuścił pokój. Zszedł na dół do kuchni gdzie ze zmęczonym uśmiechem na twarzy przywitał się z mężem. Louis odwzajemnił uśmiech i podał mu filiżankę z herbatą. Obydwoje upili łyk i rozkoszowali się przyjemnym ciepłem na języku. Nawiązali krótką konwersację na temat nauki Zayna, kiedy mulat nagle posmutniał i spuścił wzrok.
- Stało się coś? – spytał szatyn.
Brunet przygryzł wargę i podniósł wzrok. Dokładnie przyjrzał się mężowi.
- Mogę Ci zadać pytanie?
- Oczywiście.
- Ale to nie tak, że myślałem o tym na poważnie, tylko podczas pierwszych nocy tak się zastanawiałem… Co był zrobił gdybym powiedział, że chcę się z Tobą rozwieść?
Louis poczuł jak traci grunt pod stopami. Powietrze dookoła niego nagle zaczęło robić się toksyczne, przez co zaczął się dusić, a oczy piekły go niemiłosiernie. Nim zdążył się opamiętać stał cały zapłakany w kuchni, trzęsącą dłonią ledwo trzymając białą filiżankę. Zayn natychmiast do niego podszedł i przytulił go z całych sił. Czuł się winny zaistniałej sytuacji. Szatyn wtulił się w niego mocno, miał wrażenie, że w jego ramionach mógł się schować przed całym złem tego świata. Ale co wtedy kiedy Zayn odejdzie i nie będzie miał się gdzie więcej chować? Wziął głęboki oddech na uspokojenie i zaczął mówić.
- Kocham Cię, jeśli dzięki temu byłbyś szczęśliwszy to zrozumiem to, ale to nie znaczy, że chciałbym żebyś odchodził – załkał.
Mulat przytaknął, zadowolony z otrzymanej odpowiedzi. Chwilę jeszcze mu zajęło uspokajanie mężczyzny, który po tym wszystkim usnął w jego ramionach. Zayn wziął Louisa na ręce, tak samo jak nosi się pannę młodą, i zaniósł go do sypialni. Ułożył go wygodnie na łóżku, sam ulokował się koło niego i przykrył ich kołdrą. Kilka godzin później, około dwudziestej, kiedy Louis się obudził, nie mógł pohamować łez radości, kiedy zrozumiał co się wydarzyło.

***

Następnego dnia, jako że była to sobota, postanowili się wybrać się na spacer wzdłuż rzeki. Stamtąd poszli na lody i do głównego parku w centrum miasta.
- Smakują Ci? – spytał Louis, wskazując na lody czekoladowe.
Mulat mruknąć coś co zapewne miało brzmieć „tak, bardzo”. Małżeństwo szło powolnym krokiem. Kiedy przechodzili obok placu zabaw szatyn spojrzał na bawiące się tam dzieci kątem oka. Westchnął ciężko. Gdyby nie wypadek może teraz bawili by się tutaj ze swoją córką. Mężczyzna potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej niemiłe myśli. Spojrzał przed siebie. Cholera! To nie może być ona! Przetarł jeszcze oczy dla pewności, ale blondynka nie znikała, a wręcz przeciwnie, była coraz bliżej. Bił się sam ze sobą czy może nie zawrócić, ale postanowił się nie odzywać. To tylko wpadnięcie na ex twojego męża w parku. Nic wielkiego. Co złego może się stać?
- Zayn? Czy to ty?
Na sam głos kobiety krew w Louisie zawrzała i miał odruchy wymiotne. Mulat z kolei podniósł głowę znad rożka z lodami i zlustrował postać od góry do dołu.
- Gigi?
- Tak, to ja – zaśmiała się blondynka.
Louis teatralnie spojrzał na zegarek, żeby zaraz móc powiedzieć: "Oh to już jest tak późno? Chyba już powinniśmy wracać. Wybacz, spotkamy się innym razem" kiedy zza Hadid wyłoniła się fiołkowo-włosa dziewczyna, niosąc dwa plastikowe kubki pełne lemoniady. Jakby tego było mało podeszła do Gigi i cmoknęła ją przelotnie w usta.
- Mam dla nas lemoniadę, Gig – zaszczebiotała.
Zarówno Louis jak i Zayn stali w osłupieniu. Tego nikt się nie spodziewał.
- Ah, co za gapa ze mnie! – krzyknęła nagle Hadid – Moi drodzy poznajcie, to jest Perrie – w tym momencie wskazała na swoją towarzyszkę.


Radosna dziewczyna w podskokach podeszła do mężczyzn z otwartymi ramionami i przytuliła ich mocno. Szatyn widząc, że mulat dalej nie opanował sytuacji, oblizał usta i przedstawił ich. Spędzili jeszcze chwilę w swoim towarzystwie, jednak Gigi miała spotkanie w sprawie pracy, a Perrie, która jak się dowiedzieli, była na studiach, musiała się pouczyć do egzaminów.
- To było dziwne spotkanie – mruknął Zayn.

Od kilku minut zaczynało się ściemniać, więc oczywiste było, że para planowała wrócić do domu. Szatyn przytaknął. Gdy szli wzdłuż rzeki mulat co jakiś czas stukał w dłoń partnera, a Louis uśmiechał się, przypominając sobie o tym, że to samo robił podczas ich pierwszej randki.

2 komentarze:

  1. Początek rozdziału wprowadza mnie w taką miłą atmosferę, miłość wraca być może pamięć też..
    Środek rozdziału wybuchł jak tykająca bomba.. rozwód? :o tego to się nie spodziewałam matko
    Chociaż lubię dramaty więc mogliby się rozstać XD
    Gigi i Perrie? :o
    Powiem tylko "szok" bo niczego innego nie potrafię...
    Matko do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku te krótkie zdania pod napisem "rozdział..." sprawiają, że automatycznie robi mi się smutno. :( Ale mogę cię zapewnić, że to dobrze, bo ja lubię smutne rzeczy. Może zabrzmi to dziwacznie, ale one zawsze dodają mi otuchy i to może dlatego :)
    haha

    Dobra XD

    A co do rozdziału...
    To oznacza, że Zayn naprawdę praktycznie nic nie pamięta, skoro musi się uczyć na nowo? :O Czy jakoś źle to zrozumiałam? (a ja tak potrafię XD)
    Że cooo?
    Perrie i Gigi? No to mnie po prostu mega zaskoczyło, sama nie do końca ogarniam co się tu właśnie stało, ojej :ooo

    Czekam na ciąg dalszy, oby się szybko pojawił.
    Do zobaczenia <3

    OdpowiedzUsuń