niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 6

Kiedy drzwi się za nimi zatrzasnęły, Louis przyjrzał się kobiecie. Ubrana była w długą, szmaragdową sukienkę z epoki wiktoriańskiej. Za nią stał Harry, przebrany za XIX – wiecznego dżentelmena, który trzymał ją mocno w pasie, by nie zgubić jej w tłumie. Przywitali się ze sobą, a szatyn poszedł do kuchni po coś do picia dla siebie i swojego partnera. Po drodze przywitał się z kilkoma znajomymi. W kuchni przy blacie stała Omeika ze swoimi znajomymi. Gdy zobaczyła znajomą twarz, natychmiast do niego zagadała.
- Louis dawno Cię nie widziałam! – wykrzyknęła – Słyszałam, że Zayn się wybudził, to prawda? – spytała już trochę ciszej.
- Tak, tylko widzisz cierpi na amnezję wsteczną.
- Tak wiem, Jesy coś wspominała.
Wymienili ze sobą jeszcze kilka zdań, aż mężczyzna opuścił pomieszczenie z dwoma czerwonymi, plastikowymi kubkami z colą i kilkoma kropelkami wódki. Kiedy wrócił do salonu przy Zaynie stała Perrie. Kiedy dziewczyna dostrzegła także szatyna pomachała w jego stronę.
- Pezz nie spodziewałem się Ciebie tutaj – zagadał ją brunet.
- Harry na początku nie chciał bym przychodziła, bo alkohol i w ogóle, ale Anya go przekonała.
Małżeństwo zmarszczyło brwi i spojrzało po sobie. Co?
- Ah zapomniałam dodać, że Harry to mój kuzyn – zaśmiała się dziewczyna – mieszkaliśmy praktycznie obok siebie i często się odwiedzaliśmy i wyrósł trochę na mojego starszego brata.
No tak, teraz to miało sens. Studentka później wychwyciła kogoś w tłumie i pożegnała się z nimi. Kiedy odchodziła Louis dostrzegł, że była ubrana w strój nastolatki z lat 90. Kilka drinków i tańców później małżeństwo postanowiło usiąść na kanapie. Zayn nie mógł się wygodnie rozsiąść, więc po długim namyśle wstał i usiadł mężowi na kolana, chichocząc przy tym jak mała dziewczynka.
- No proszę Zayne, cały czas mnie zaskakujesz – mruknął mu szatyn do ucha.
Brunet przymknął oczy, rozkoszując się tym jak ciepły oddech mężczyzny muskał jego szyję. Niebieskooki mężczyzna przyciągnął partnera jeszcze bliżej siebie. Był pewien, że właśnie w tym momencie jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zlustrował parkiet. Przez chwilę miał wrażenie, że dostrzegł znaną mu blondwłosą postać. Nie, to nie może być…. Zaschło mu w ustach, na szczęście osoba znikła tak szybko jak się pojawiła. Szatyn odetchnął z ulgą. Jeszcze jej mu tutaj brakowało…
- To niemożliwe! – usłyszał czyjś zduszony krzyk za sobą.
Razem z Zaynem spojrzeli się w tamtym kierunku. Na schodach siedziała kasztanowo włosa, niska, szczupła kobieta. Miała na sobie wielki, czarny kapelusz oraz sukienkę w stylu Wednesday Addams o tym samym kolorze.
- Cześć El – przywitał się Louis.
Kobieta podeszła bliżej z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Mam wrażenie, że minęły lata nim ostatnim razem was widziałam – zaszczebiotała – udało wam się załatwić wszystkie sprawy?
Szatyn poczuł jak traci grunt pod nogami. Przygryzł wargę. Nie mógł się teraz rozpłakać. To już byłaby zdecydowana przesada, poza tym bawił się tak dobrze. Dopiero po chwili się ocknął i zrozumiał, że szatynka czeka na odpowiedź. Pokiwał tylko głową na nie. Kobieta zasmuciła się ale szybko uśmiech znów powrócił na jej bladą twarzyczkę.
- Może następnym razem – posłała w stronę małżeństwa pokrzepiający uśmiech, po czym odeszła.
- Kto to był? – szepnął brunet.
- Eleanor Calder, spotkaliśmy ją na studiach w Leeds parę lat temu. Pracuje w pomocy społecznej.
- O czym ona mówiła?
Szatyn zignorował to pytanie i pociągnął mężczyznę ze sobą na parkiet. Akurat zaczęli grać ich piosenkę. Po tej była jeszcze następna, i kolejna, i jeszcze jedna. Noc była wspaniała. Wszyscy dobrze się bawili. Do czasu aż Louis nie został nagle brutalnie odepchnięty na bok.
- Co jest…. – mruknął.
Podniósł wzrok. Przed nim stała zdenerwowana blondwłosa kobieta. Szatyn parsknął.
- Czego chcesz? – wycedził przez zęby do niechcianego gościa.
Blondynka zaśmiała się cynicznie.
- No nie wiem? – jej głos przesiąknięty był ironią – Może 1500 funtów, które jesteś nam winien?!
- Nie jestem wam winien żadnych pieniędzy.
- Przestań tworzyć problemy, Louis – syknęła – To była twoja matka.
- Była. Przestała nią być kiedy wyrzuciła mnie z domu!
Mężczyzna czuł, że za chwilę nie wytrzyma.
- Widzę, że wolisz wydawać pieniądze na swojego męża – powiedziała z obrzydzeniem.
- A żebyś wiedziała Lottie!
- Nie zwracaj się do mnie tak. Tylko członkowie rodziny mogą tak na mnie mówić. Ty przestałeś nim być kiedy wybrałeś jego zamiast nas.
- Nie pożałowałem tej decyzji ani razu, siostrzyczko.
Blondynka prychnęła i opuściła dom. Zaraz za Louisem pojawił się brunet. Złapał go delikatnie za ramię.
- Wszystko dobrze? – szepnął mu na ucho.
Szatyn sam nie wiedział jak powinien odpowiedzieć na to pytanie. Burknął coś i złapał małżonka za nadgarstek. Wyprowadził go do ogrodu, gdzie stanęli pod ścianą z czerwonej cegły. Niebieskooki mężczyzna zaczął żałować, że nie ma przy sobie papierosów.
- Kim była ta dziewczyna, z którą rozmawiałeś? – spytał nieśmiało Zayn.
Skłamałby mówiąc, że się nie martwi. Louis cały się trząsł ze złości, poza tym jego rozmowa z blondynką bardziej przypominała kłótnię.
- To była Charlotte, moja młodsza siostra – szatyn westchnął – Pół roku temu zmarła…”ona” – powiedział z pogardą w głosie – Nie poszedłem na jej pogrzeb, nie widziałem w tym sensu. Później Lottie zaczęła mnie nękać. Felicite, moja druga siostra, wyjechała do Stanów i od tego czasu nie odzywa się do żadnego z nas, więc Lot musiała sama wszystko zorganizować i opłacić i teraz chce wyłudzić ode mnie około 1500 funtów za pogrzeb.
Mulat przytaknął dając do zrozumienia, że rozumie. Potarł dłonią kark. Czy istnieje jakiś sposób by pocieszyć szatyna? Nagle nad jego głową zapaliła się żaróweczka. Eureka! Podszedł powolnym krokiem do męża i złapał się jego ramion. Potarł swój nosek o jego, po czym ze słodkim uśmiechem, złączył ich usta w pocałunku. Był on powolny, przepełniony miłością i niewypowiedzianymi słowami. Był po prostu doskonały. Kiedy się od siebie odsunęli, obydwoje mieli rumieńce. Brunet dyszał ciężko.
- To było piękne – mruknął Louis – Co nie Zayn?
Cisza.
- Zayn? Zayn? Zayn?! ZAYN!
Dopiero po chwili szatyn zrozumiał, że mężczyzna jest nieprzytomny. Cholera! Szybko złapał za komórkę i wykręcił numer na pogotowie. Alkohol, który wypił tej nocy, od razu z niego wyparował. Kiedy podjechała karetka z domu wybiegła Anya pytając co się dzieje. Tomlinson szybko wyjaśnił jej zaistniałą sytuację i czym prędzej wskoczył do ambulansu.

***

Szatyn siedział przy szpitalnym łóżku, ściskając dłoń męża. Co jakiś czas ocierał łzy. Kiedy brunet się wybudził natychmiast się na niego rzucił.
- Boże Zayn nie masz pojęcia jak się martwiłem. Myślałem, że znowu Cię stracę.
Mulat nic nie powiedział, zamiast tego przyglądnął się tylko dokładnie mężczyźnie.
- Kim jesteś? – spytał.
Brytyjczyk złapał się za serce. Miał wrażenie, że utkwił w koszmarze. Kolejna fala łez zebrała mu się pod powiekami kiedy do jego uszu dobiegł cichy chichot.
- Ty kanalio! – wykrzyknął kiedy zdał sobie sprawę, że brunet żartował.
Teraz mężczyzna już nawet nie krył się ze swoim śmiechem, ale darł się wniebogłosy.
- Gdybyś ty widział swoją minę! – wykrzyknął nie mogąc się opanować.
Szatyn prychnął i wyszedł z pokoju. Kiedyś go naprawdę trafi szlag, zawał czy coś w tym guście. Nad rozmyślaniem nad własną śmiercią, a konkretniej przyczyną zgonu, przerwał mu mulat, który mocno się w niego wtulił.
- Jesteś na mnie zły?  -spytał, robiąc minę zbitego pieska.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Prawie tam padłem na ZAWAŁ!
Brunet znów się zaśmiał.
- Przepraszam, ale jesteś taki przesłodki jak się złościsz – zagruchotał.
Cmoknął małżonka w policzek. Louis rozchmurzył się trochę.
- Co mam zrobić, żeby było już dobrze? – mruknął brunet – Możesz spać ze mną.
Szatyn potrząsnął głową. Wydarzenia tej nocy sprawiły, że był przekonany iż się przesłyszał.
- Słyszałeś? Louis? Pytałem się czy będziesz ze mną spał.
Mulat zaczął ciągnąć mężczyznę za ramię, by zwrócić jego uwagę.
- Naprawdę?
Powiedzenie, że Louis był zszokowany było niedomówieniem. Cholera, jego mąż zaskakiwał go praktycznie każdego dnia.
- No wiesz smutno mi samemu w łóżku – mruknął.
- Zgoda.
- Naprawdę?
- No wiesz w końcu to moje łóżko.

Obydwoje wybuchnęli śmiechem i trzymając się za ręce wrócili do sali szpitalnej.




____________________________________________________________________
Zayn taki śmieszek heheszek przyprawił nas wszystkich o chwilowy zawał :>
Te rozdziały powinny być dramatyczne, a śmieje się jak je pisze xD
Teraz już będą spać razem, wiecie co to oznacza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Swoją drogą nie idziemy za szybko? Mam nadzieję, że nie :)


See ya soon!

2 komentarze:

  1. Czytając tą scenę ze szpitala doszłam do wniosku że ponowna amnezja to by było coś.. XD naprawdę najlepsza drama opowiadania :D
    Fascynuje mnie postać Lottie i nawet ją polubiłam *-* i historia Lou też jest ciekawa
    Ja czekam na więcej dramatycznych scen i kłótni bo jeszcze nie może być dobrze XD
    I mam nadzieję że wkrótce rozwinie się wątek Zayna i Gigi ( o ile się rozwinie XD)
    Postaci Eleanor nie skomentuję bo nie warto... XD
    I nadal nie ufam jakoś tej pani weterynarz
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby nowa postać? Jeśli tak to byłoby super! Uwielbiam jak pojawia się ktoś nowy w opowiadaniu, a tym bardziej, jeśli jest stworzony przez autora! Jeju, cieszę się już, chociaż nawet nie wiem co się szykuje...
    Praca Louisa strasznie mi się podoba, ona naprawdę do niego mega pasuje! Super, bo rzadko mam okazję czytać opowiadanie, w którym jedna z głównych postaci wykonuje właśnie taki zawód. Tylko brakuje mi w tym wszystkim tej więzi ze zwierzętami... Ale to twój pomysł,a on i tak już mi się bardzo podoba! :)
    Cieszę się, że wszystko zaczyna się powoli układać!
    Do następnego, czekam z niecierpliwością! <3
    -K.

    OdpowiedzUsuń