Kiedy drzwi się za nimi
zatrzasnęły, Louis przyjrzał się kobiecie. Ubrana była w długą, szmaragdową
sukienkę z epoki wiktoriańskiej. Za nią stał Harry, przebrany za XIX –
wiecznego dżentelmena, który trzymał ją mocno w pasie, by nie zgubić jej w
tłumie. Przywitali się ze sobą, a szatyn poszedł do kuchni po coś do picia dla
siebie i swojego partnera. Po drodze przywitał się z kilkoma znajomymi. W
kuchni przy blacie stała Omeika ze swoimi znajomymi. Gdy zobaczyła znajomą
twarz, natychmiast do niego zagadała.
- Louis dawno Cię nie
widziałam! – wykrzyknęła – Słyszałam, że Zayn się wybudził, to prawda? –
spytała już trochę ciszej.
- Tak, tylko widzisz
cierpi na amnezję wsteczną.
- Tak wiem, Jesy coś
wspominała.
Wymienili ze sobą jeszcze kilka zdań, aż mężczyzna
opuścił pomieszczenie z dwoma czerwonymi, plastikowymi kubkami z colą i kilkoma
kropelkami wódki. Kiedy wrócił do salonu przy Zaynie stała Perrie. Kiedy
dziewczyna dostrzegła także szatyna pomachała w jego stronę.
- Pezz nie spodziewałem
się Ciebie tutaj – zagadał ją brunet.
- Harry na początku nie
chciał bym przychodziła, bo alkohol i w ogóle, ale Anya go przekonała.
Małżeństwo zmarszczyło brwi i spojrzało po sobie. Co?
- Ah zapomniałam dodać,
że Harry to mój kuzyn – zaśmiała się dziewczyna – mieszkaliśmy praktycznie obok
siebie i często się odwiedzaliśmy i wyrósł trochę na mojego starszego brata.
No tak, teraz to miało sens. Studentka później wychwyciła
kogoś w tłumie i pożegnała się z nimi. Kiedy odchodziła Louis dostrzegł, że
była ubrana w strój nastolatki z lat 90. Kilka drinków i tańców później
małżeństwo postanowiło usiąść na kanapie. Zayn nie mógł się wygodnie rozsiąść,
więc po długim namyśle wstał i usiadł mężowi na kolana, chichocząc przy tym jak
mała dziewczynka.
- No proszę Zayne, cały
czas mnie zaskakujesz – mruknął mu szatyn do ucha.
Brunet przymknął oczy, rozkoszując się tym jak ciepły
oddech mężczyzny muskał jego szyję. Niebieskooki mężczyzna przyciągnął partnera
jeszcze bliżej siebie. Był pewien, że właśnie w tym momencie jest
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zlustrował parkiet. Przez chwilę miał
wrażenie, że dostrzegł znaną mu blondwłosą postać. Nie, to nie może być….
Zaschło mu w ustach, na szczęście osoba znikła tak szybko jak się pojawiła.
Szatyn odetchnął z ulgą. Jeszcze jej mu tutaj brakowało…
- To niemożliwe! –
usłyszał czyjś zduszony krzyk za sobą.
Razem z Zaynem spojrzeli się w tamtym kierunku. Na
schodach siedziała kasztanowo włosa, niska, szczupła kobieta. Miała na sobie
wielki, czarny kapelusz oraz sukienkę w stylu Wednesday Addams o tym samym
kolorze.
- Cześć El – przywitał
się Louis.
Kobieta podeszła bliżej z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Mam wrażenie, że minęły
lata nim ostatnim razem was widziałam – zaszczebiotała – udało wam się załatwić
wszystkie sprawy?
Szatyn poczuł jak traci grunt pod nogami. Przygryzł
wargę. Nie mógł się teraz rozpłakać. To już byłaby zdecydowana przesada, poza
tym bawił się tak dobrze. Dopiero po chwili się ocknął i zrozumiał, że szatynka
czeka na odpowiedź. Pokiwał tylko głową na nie. Kobieta zasmuciła się ale
szybko uśmiech znów powrócił na jej bladą twarzyczkę.
- Może następnym razem –
posłała w stronę małżeństwa pokrzepiający uśmiech, po czym odeszła.
- Kto to był? – szepnął
brunet.
- Eleanor Calder,
spotkaliśmy ją na studiach w Leeds parę lat temu. Pracuje w pomocy społecznej.
- O czym ona mówiła?
Szatyn zignorował to pytanie i pociągnął mężczyznę ze
sobą na parkiet. Akurat zaczęli grać ich piosenkę. Po tej była jeszcze
następna, i kolejna, i jeszcze jedna. Noc była wspaniała. Wszyscy dobrze się
bawili. Do czasu aż Louis nie został nagle brutalnie odepchnięty na bok.
- Co jest…. – mruknął.
- Czego chcesz? –
wycedził przez zęby do niechcianego gościa.
Blondynka zaśmiała się cynicznie.
- No nie wiem? – jej głos
przesiąknięty był ironią – Może 1500 funtów, które jesteś nam winien?!
- Nie jestem wam winien
żadnych pieniędzy.
- Przestań tworzyć problemy,
Louis – syknęła – To była twoja matka.
- Była. Przestała nią być
kiedy wyrzuciła mnie z domu!
Mężczyzna czuł, że za chwilę nie wytrzyma.
- Widzę, że wolisz
wydawać pieniądze na swojego męża – powiedziała z obrzydzeniem.
- A żebyś wiedziała Lottie!
- Nie zwracaj się do mnie
tak. Tylko członkowie rodziny mogą tak na mnie mówić. Ty przestałeś nim być
kiedy wybrałeś jego zamiast nas.
- Nie pożałowałem tej decyzji ani
razu, siostrzyczko.
Blondynka prychnęła i opuściła dom. Zaraz za Louisem
pojawił się brunet. Złapał go delikatnie za ramię.
- Wszystko dobrze? –
szepnął mu na ucho.
Szatyn sam nie wiedział jak powinien odpowiedzieć na to
pytanie. Burknął coś i złapał małżonka za nadgarstek. Wyprowadził go do ogrodu,
gdzie stanęli pod ścianą z czerwonej cegły. Niebieskooki mężczyzna zaczął
żałować, że nie ma przy sobie papierosów.
- Kim była ta dziewczyna,
z którą rozmawiałeś? – spytał nieśmiało Zayn.
Skłamałby mówiąc, że się nie martwi. Louis cały się
trząsł ze złości, poza tym jego rozmowa z blondynką bardziej przypominała
kłótnię.
- To była Charlotte, moja
młodsza siostra – szatyn westchnął – Pół roku temu zmarła…”ona” – powiedział z
pogardą w głosie – Nie poszedłem na jej pogrzeb, nie widziałem w tym sensu.
Później Lottie zaczęła mnie nękać. Felicite, moja druga siostra, wyjechała do
Stanów i od tego czasu nie odzywa się do żadnego z nas, więc Lot musiała sama
wszystko zorganizować i opłacić i teraz chce wyłudzić ode mnie około 1500
funtów za pogrzeb.
Mulat przytaknął dając do zrozumienia, że rozumie. Potarł
dłonią kark. Czy istnieje jakiś sposób by pocieszyć szatyna? Nagle nad jego
głową zapaliła się żaróweczka. Eureka! Podszedł powolnym krokiem do męża i
złapał się jego ramion. Potarł swój nosek o jego, po czym ze słodkim uśmiechem,
złączył ich usta w pocałunku. Był on powolny, przepełniony miłością i
niewypowiedzianymi słowami. Był po prostu doskonały. Kiedy się od siebie
odsunęli, obydwoje mieli rumieńce. Brunet dyszał ciężko.
- To było piękne – mruknął
Louis – Co nie Zayn?
Cisza.
- Zayn? Zayn? Zayn?!
ZAYN!
Dopiero po chwili szatyn zrozumiał, że mężczyzna jest
nieprzytomny. Cholera! Szybko złapał za komórkę i wykręcił numer na pogotowie.
Alkohol, który wypił tej nocy, od razu z niego wyparował. Kiedy podjechała
karetka z domu wybiegła Anya pytając co się dzieje. Tomlinson szybko wyjaśnił
jej zaistniałą sytuację i czym prędzej wskoczył do ambulansu.
***
Szatyn siedział przy
szpitalnym łóżku, ściskając dłoń męża. Co jakiś czas ocierał łzy. Kiedy brunet
się wybudził natychmiast się na niego rzucił.
- Boże Zayn nie masz
pojęcia jak się martwiłem. Myślałem, że znowu Cię stracę.
Mulat nic nie powiedział, zamiast tego przyglądnął się
tylko dokładnie mężczyźnie.
- Kim jesteś? – spytał.
Brytyjczyk złapał się za serce. Miał wrażenie, że utkwił
w koszmarze. Kolejna fala łez zebrała mu się pod powiekami kiedy do jego uszu
dobiegł cichy chichot.
- Ty kanalio! –
wykrzyknął kiedy zdał sobie sprawę, że brunet żartował.
Teraz mężczyzna już nawet nie krył się ze swoim śmiechem,
ale darł się wniebogłosy.
- Gdybyś ty widział swoją
minę! – wykrzyknął nie mogąc się opanować.
Szatyn prychnął i wyszedł z pokoju. Kiedyś go naprawdę
trafi szlag, zawał czy coś w tym guście. Nad rozmyślaniem nad własną śmiercią,
a konkretniej przyczyną zgonu, przerwał mu mulat, który mocno się w niego
wtulił.
- Jesteś na mnie
zły? -spytał, robiąc minę zbitego
pieska.
- Żartujesz sobie ze
mnie?! Prawie tam padłem na ZAWAŁ!
Brunet znów się zaśmiał.
- Przepraszam, ale jesteś
taki przesłodki jak się złościsz – zagruchotał.
Cmoknął małżonka w policzek. Louis rozchmurzył się
trochę.
- Co mam zrobić, żeby
było już dobrze? – mruknął brunet – Możesz spać ze mną.
Szatyn potrząsnął głową. Wydarzenia tej nocy sprawiły, że
był przekonany iż się przesłyszał.
- Słyszałeś? Louis?
Pytałem się czy będziesz ze mną spał.
Mulat zaczął ciągnąć mężczyznę za ramię, by zwrócić jego
uwagę.
- Naprawdę?
Powiedzenie, że Louis był zszokowany było niedomówieniem.
Cholera, jego mąż zaskakiwał go praktycznie każdego dnia.
- No wiesz smutno mi samemu w
łóżku – mruknął.
- Zgoda.
- Naprawdę?
- No wiesz w końcu to
moje łóżko.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem i trzymając się za ręce
wrócili do sali szpitalnej.
____________________________________________________________________
Zayn taki śmieszek heheszek przyprawił nas wszystkich o chwilowy zawał :>
Te rozdziały powinny być dramatyczne, a śmieje się jak je pisze xD
Teraz już będą spać razem, wiecie co to oznacza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Swoją drogą nie idziemy za szybko? Mam nadzieję, że nie :)
See ya soon!
Zayn taki śmieszek heheszek przyprawił nas wszystkich o chwilowy zawał :>
Te rozdziały powinny być dramatyczne, a śmieje się jak je pisze xD
Teraz już będą spać razem, wiecie co to oznacza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Swoją drogą nie idziemy za szybko? Mam nadzieję, że nie :)
See ya soon!
Czytając tą scenę ze szpitala doszłam do wniosku że ponowna amnezja to by było coś.. XD naprawdę najlepsza drama opowiadania :D
OdpowiedzUsuńFascynuje mnie postać Lottie i nawet ją polubiłam *-* i historia Lou też jest ciekawa
Ja czekam na więcej dramatycznych scen i kłótni bo jeszcze nie może być dobrze XD
I mam nadzieję że wkrótce rozwinie się wątek Zayna i Gigi ( o ile się rozwinie XD)
Postaci Eleanor nie skomentuję bo nie warto... XD
I nadal nie ufam jakoś tej pani weterynarz
Do następnego <3
Czyżby nowa postać? Jeśli tak to byłoby super! Uwielbiam jak pojawia się ktoś nowy w opowiadaniu, a tym bardziej, jeśli jest stworzony przez autora! Jeju, cieszę się już, chociaż nawet nie wiem co się szykuje...
OdpowiedzUsuńPraca Louisa strasznie mi się podoba, ona naprawdę do niego mega pasuje! Super, bo rzadko mam okazję czytać opowiadanie, w którym jedna z głównych postaci wykonuje właśnie taki zawód. Tylko brakuje mi w tym wszystkim tej więzi ze zwierzętami... Ale to twój pomysł,a on i tak już mi się bardzo podoba! :)
Cieszę się, że wszystko zaczyna się powoli układać!
Do następnego, czekam z niecierpliwością! <3
-K.